Niemiecki konserwatywny dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje w czwartek kompromis nt. projektu nowelizacji dyrektywy gazowej, który dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Według gazety rozwiązanie jest bliskie tego, czego Niemcy chciały uniknąć.
"Pozostaje zagadką, dlaczego Berlin tak długo z uporem próbował zablokować dyrektywę gazową zamiast na poważnie potraktować krytykę Nord Stream 2. To, co zostało wynegocjowane, można było osiągnąć wcześniej z dużo mniejszymi stratami zaufania u środkowowschodnich członków UE" - uważa "FAZ". "Ktoś, kto poważnie zajmuje się Nord Stream 2, nie daje wiary, że rząd federalny wierzy w swoja mantrę, że NS2, to projekt +prywatny+. Nord Stream 2, to projekt Gazpromu. Jeśli Gazprom jest prywatnym przedsiębiorstwem, to równie dobrze możemy uznać, że rosyjscy żołnierze na wschodzie Ukrainy to +urlopowicze+" - dodaje.
Zdaniem dziennika nie da się już na tym etapie powstrzymać budowy Nord Stream 2. Jednak fakt, że podlega on europejskim regułom, może przyczynić się do zmniejszenia politycznego zagrożenia, które niesie.
Również berliński liberalny dziennik "Tagesspiegel" zauważa, że upór RFN w sprawie Nord Stream 2 doprowadził do izolacji Berlina na arenie unijnej i doprowadził do pogorszenia relacji z USA.
"Rząd Merkel musiał się zmierzyć z oskarżeniami o energetyczny egoizm i brak solidarności z krajami Europy Środkowej i Wschodniej" - napisał w czwartek Gerd Appenzeller.
Komentator przypomina, że zanim powstało bezpośrednie połączenie gazowe między Rosja a Niemcami zaopatrzenie Europy Zachodniej w rosyjski gaz odbywało się przez terytorium Białorusi lub Ukrainy. Gwarantowało to tym krajom nie tylko opłaty tranzytowe, ale tez bezpieczeństwo: z przyczyn ekonomicznych Rosja nie mogła prowadzić przeciwko tym krajom, czy nawet przeciwko Polsce, agresywnych działań.
"To że strach przed rosyjską działalnością wywrotową nie jest bezpodstawny, stało się jasne na Krymie i wschodniej Ukrainie. To, że niemiecka polityka nie chciała dostrzegać tych związków było przykre i zirytowało również USA" - skonkludował publicysta.
Przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, krajów członkowskich (Rada UE) i Komisji Europejskiej porozumieli się w Strasburgu w nocy z wtorku na środę ws. projektu nowelizacji dyrektywy gazowej.
Chodzi o zapis mówiący, że prawu unijnemu będą bezpośrednio podlegały te części morskiego gazociągu, które przebiegają przez wody terytorialne ostatniego państwa członkowskiego na trasie magistrali. A więc wedle tej propozycji dyrektywie będzie podlegała bezpośrednio tylko ta część Nord Stream 2, która przebiega przez wody terytorialne Niemiec.
Oznacza to że, w przypadku Nord Stream 2 warunki prawne dla pozostałej części przebiegającego przez Morze Bałtyckie gazociągu (poza wodami terytorialnymi Niemiec) musiałyby zostać wynegocjowane przez Niemcy z Rosją w ramach międzyrządowej umowy.
Ukraina obawia się, że po zakończeniu budowy biegnącego po dnie Morza Bałtyckiego gazociągu Rosja ograniczy przesyłanie gazu rurociągami przez ukraińskie terytorium. Budowie Nord Stream 2 sprzeciwiają się obok Ukrainy także Polska i kraje bałtyckie.