W sobotę rano 45-letni Urubko bez jakichkolwiek uzgodnień opuścił bazę, by podjąć próbę wejścia na wierzchołek K2. Mieszkający w Lublinie rówieśnik Urubki, 45-letni Piotr Tomala zwrócił uwagę, że "Denis od dawna głosił, iż dla niego zima kończy się 28 lutego. Na tym punkcie jest trochę zafiksowany".
- Obecnie w górze są dwa nasze zespoły: do obozu trzeciego na 7200 m podchodzą Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk, natomiast Marek Chmielarski i Artur Małek są w drodze do dwójki na 6900 m. Podaję orientacyjne wysokości, bowiem rożnią się odczyty z GPS - powiedział Tomala, organizator i lider kilkunastu wypraw w Alpy, Andy, góry Alaski i Himalaje.
Pytany o pogodę dodał, że "jest na tyle dobra, aby koledzy mogli prowadzić działalność. Natomiast w bazie zachmurzenie jest niepełne i słaby wiatr".
W sobotę do bazy dotarł Przemysław Guła z Krakowa, lekarz i ratownik TOPR. - Z chwilą, kiedy do Polski musiał wrócić z powodu spraw rodzinnych ratownik medyczny Jarosław Botor, czynione były starania, aby ktoś pojechał na jego miejsce - wyjaśnił szef komitetu organizacyjnego wyprawy Janusz Majer.
Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Maciej Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jartosław Botor, Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy.
Z początkiem lutego do kraju wyprawę opuścił Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej.
Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi.
K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.