Prokuratura narzucała nam sposób działania ws. Amber Gold; ABW ujawniła fałszerstwo wpłat na kapitał zakładowy Amber Gold; wnioskowaliśmy do prokuratury, by wystąpiła o kontrolę skarbową w spółkach Amber Gold, ale do niej nie doszło - mówił przed komisją śledczą funkcjonariusz ABW.

Świadek zeznał też podczas środowego posiedzenia komisji, że w 2014 r. podczas spotkania w Gdańsku prokuratorzy zdecydowali, jakie zarzuty postawić Marcinowi i Katarzynie P., wśród nich nie było zarzutu prania pieniędzy. "Nie pamiętam tego spotkania. Jednak, jak państwo doskonale wiecie, zarzuty z prania pieniędzy pojawiły się ostatecznie w akcie oskarżenia" - zaznaczył.

W środę komisja śledcza przesłuchiwała kolejnego funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pracującego przy sprawie Amber Gold. Pierwsza część przesłuchania odbyła się w trybie jawnym, natomiast po południu odbyła się kontynuacja przesłuchania na posiedzeniu zamkniętym. Świadek - jak wskazywała przed przesłuchaniem szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) - prowadził czynności procesowe w ramach ABW na zlecenie prokuratury.

W trakcie jawnej części przesłuchania Wassermann przypomniała, że 2 lipca 2012 r. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku - która przejęła sprawę od Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz - powierzyła w całości śledztwo ABW.

Świadek doprecyzował, że materiały z prokuratury zostały przesłane mu 6 lipca 2012 r. "Z tego, co pamiętam w skład tych materiałów wchodziła notatka urzędowa sporządzona przez ABW, a także zawiadomienie BGŻ, płyty z danymi z banków i polecenia prokuratora, co należy umieścić w planie śledztwa" - wskazał.

Świadek dodał, że akta główne (otrzymał je 9 lipca) z prokuratury rejonowej zawierały dokumentację związaną m.in. z zawiadomieniem KNF-u. "Były tam umowy na lokaty i to był materiał, na którym mogliśmy bazować, ale należało dodatkowo wykonać podstawowe czynności, mianowicie ustalenia wszelkie w KRS-ach, uzyskać dokumenty związane z wszystkimi spółkami z grup Amber Gold, OLT" - powiedział.

Podkreślił, że podstawową rzeczą jest ustalenie składu osobowego, jaki jest kapitał i zależność osobowa. "Gdy mieliśmy to ustalone, wiedzieliśmy z kim mamy do czynienia" - zaznaczył.

"Przy okazji tych czynności ujawniono fałszerstwo wpłaty na kapitał zakładowy, który miał być rzekomo wpłacany w gotówce. Sąd poprosił, aby poza oświadczeniem, które jest składane o wpłaconym kapitale, o potwierdzenie przelewu, ten przelew został dostarczony, niemniej jednak, okazało się po sprawdzeniach, iż kwota ta nie wpłynęła nigdy na rachunek, był on spreparowany" - wskazał świadek.

Tłumaczył też, że jedną z podjętych przez niego czynności, było sporządzenie wniosku do prokuratora, by wystąpił do Urzędu Kontroli Skarbowej (UKS) o przeprowadzenie kontroli we wszystkich spółkach z grupy Amber Gold i OLT Express. Wniosek ten został wysłany do prokuratury 20 lipca 2012 r.

"Co się później z tym wnioskiem stało, trudno mi powiedzieć, przyjąłem, że został on przesłany do UKS" - mówił świadek.

Jak dodał, w późniejszym czasie, gdy śledztwo ws. Amber Gold było zaawansowane inspektorzy z UKS zgłaszali się po materiały. "Ale wydaje mi się, że dotyczyło to spółek pośrednich (...). Nie dotyczyło to spółki Amber Gold sp. z.o.o. tylko innych, których działalność zaczęła się w 2012 r." - zaznaczył.

Świadek zeznał też, że w lipcu prokuratura nie wydała zgody na wejście ABW do Amber Gold. Poseł PO Krzysztof Brejza pytał więc czyją inicjatywą było wejście do siedziby firmy w połowie sierpnia 2012 r. "Z tego co pamiętam, to była nasza inicjatywa. My chcieliśmy cały czas, już od pewnego momentu. W sierpniu była tak duża intensywność pracy i napływ informacji, że moi przełożeni podjęli decyzję, że musimy rozmawiać z prokuraturą, że muszą być podjęte czynności" - odpowiedział funkcjonariusz ABW.

Jarosław Krajewski (PiS) poruszył wątek "wyprowadzania środków" z Amber Gold przez szefów tej firmy Marcina i Katarzynę P. Jak mówił, ich wynagrodzenie za pracę w Amber Gold wynosiło początkowo 50 tys. zł miesięcznie, a później wzrosło do 200 tys. zł. Ponadto - dodał Krajewski - Marcin P. wielokrotnie przekazywał na swoje rachunki drobne kwoty tytułem "przelew zysku" bez tytuły prawnego. W efekcie - kontynuował polityk PiS - Katarzyna i Marcin P. mieli łącznie uzyskać z tej firmy 18 mln 831 tys. zł. "To jest łączna kwota z różnych tytułów" - zaznaczył. Pytał jednocześnie świadka, czy ABW w trakcie przesłuchań ustaliła, jak wyglądał mechanizm i kto miał wiedzę nt. tych wypłat.

"Przesłuchania świadków, a konkretnie pracowników Amber Gold, wskazywały na strukturę, mechanizm, sposób postępowania prezesa tej firmy i z tego wynikało, że osobą, która miała możliwość wypłacania i decydowania był właśnie prezes" - odpowiedział funkcjonariusz ABW. Dodał, że z relacji pracowników wynikało, że "robili to, co robili", a innymi mieli się nie interesować. "Osoba za ścianą nie do końca wiedziała, co robi ta druga osoba" - powiedział świadek.

"W związku ze specyfiką, strukturą firmy, myślę, że ci pracownicy nie mieli pojęcia, w jaki sposób to funkcjonuje. Mogły wiedzieć o tym nieliczne osoby, (..) te osoby, które pracowały w tzw. księgowości" - dodał świadek zaznaczając, że w firmie księgowości de facto nie było.

Członkowie komisji pytali także funkcjonariusza ABW o poszukiwanie złota, które miało Amber Gold i o bliskie kontakty małżeństwa P. z byłym gdańskim dominikaninem Jackiem Krzysztofowiczem.

Świadek zeznał, że kwestia poszukiwania złota była omawiana z prokuratorami. "Nie było decyzji, aby dokonać przeszukania klasztoru" - podkreślił świadek.

"Informacje nie wskazywały na uzasadnione podejrzenie, że może tam być złoto, ponieważ można to naprawdę schować wszędzie i w każdej chwili. Zostało uznane, że może nie być tego złota i tyle" - powiedział. Świadek dodał w toku przesłuchania, że nie przeszukiwano też należącego do P. dworku w Rusocinie.

Przewodnicząca komisji pytała świadka o firmę Excelo, która odpowiadała za reklamę i PR m.in. należących do Amber Gold linii lotniczych OLT Express. Pytała, czy ABW zbadała wątek związany z tym, czy firma Excelo służyła do "wyprowadzenia i wyprania" pieniędzy z Amber Gold. Świadek odpowiedział, że taki wątek nie był badany. "Nie było takiego polecenia" - odparł.

Z kolei Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał też świadka czy małżeństwo P. podejmowało samodzielne decyzje finansowe.

"Jeśli chodzi o materiał dowodowy, to nie wskazuje on, by stały za tym osoby trzecie" - odpowiedział funkcjonariusz dodając, że należy jednak sprawdzić, gdzie wypłynęły pieniądze z Amber Gold.

W innej części przesłuchania funkcjonariusz stwierdził, że materiał dowodowy nie wskazuje też, by osoby trzecie stały za decyzją o zakupie OLT Express. Świadek zaznaczył jednocześnie, że decyzja o zainwestowaniu w linie lotnicze była bardzo dziwna.

Podczas poruszania wątku lotniczego świadek mówił, że materiał dowodowy nie wskazywał, by OLT Express miał doprowadzić do upadku LOT-u.

Świadek zaznaczył jednocześnie, że ABW w postępowaniu miało się skupić na działalności Amber Gold, ustalić mechanizm działania, poszkodowanych i zabezpieczyć materiały.

Kontynuując wątek prania pieniędzy Wassermann pytała świadka o jedną z notatek, którą sporządził. "Pani prokurator poinformowała, że prokuratura nie planuje przedstawienia zarzutów dla Marcina P. z art. 299, czyli prania brudnych pieniędzy. Prokuratorzy planują natomiast wyłączyć materiał w tym zakresie i umorzyć. Materiał dowodowy zdaniem obecnych na spotkaniu prokuratorów nie pozwala na sporządzenie zarzutów dla pracowników Amber Gold albowiem jak stwierdzono +kłóci się to z przyjętą koncepcją w sprawie piramidy finansowej+" - odczytała Wassermann.

"Czy koncepcja prokuratorów, najpierw gdańskich a potem łódzkich, że Marcin i Katarzyna P. mają dostać zarzuty oszustwa, podrabiania dokumentów, posługiwanie się fałszywym dokumentem, ewentualnie zarzuty finansowe, a nie badamy niczego, czyli np. kwestii prania pieniędzy, nie badamy innych pracowników, udziału osób trzecich, bo jak pan to ślicznie zacytował, będzie się im to kłócić ze z góry przyjętą koncepcją, tak było?" - pytała szefowa komisji.

"Potwierdzam treść tej notatki" - odpowiedział świadek.

"Chyba wszystko jest już dla wszystkich jasne dlaczego nigdy nie ustalono kto w tym uczestniczył, gdzie poszły pieniądze, kto jeszcze powinien mieć zarzuty, czy pieniądze były wyprane (...). Szokujące, ale prawdziwe" - oceniła Wassermann.

Świadek dopytywał jeszcze z którego spotkania pochodzi ta notatka. Szefowa komisji odparła, że z 5 czerwca 2014 r., ze spotkania roboczego w Gdańsku. W spotkaniu udział brali prokuratorzy: Izabela Janeczek, Magdalena Długa oraz świadek i jego szefostwo z gdańskiej delegatury ABW.

"Nie pamiętam tego spotkania. Jednak, jak państwo doskonale wiecie, zarzuty z prania pieniędzy pojawiły się ostatecznie w akcie oskarżenia" - zaznaczył.

Odpowiadając na kolejne pytania członków komisji świadek mówił, że ABW dążyło do jak najszybszego ustalenia roli wiceprezes Amber Gold Katarzyny P.

Przyznał też, że w pewnym momencie łódzka prokuratura zdecydował, że ABW nie może przesłuchiwać Marcina i Katarzyny P.

Funkcjonariusz poinformował ponadto, że ABW nie przesłuchiwało syna ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michała, który współpracował z Amber Gold. Dopytywany, dlaczego nie doszło do tego przesłuchania, odpowiedział:, „ponieważ prokuratura narzuciła pewien sposób działania". Dodał, że "decyzja była podstawowa - materiały wysyłamy do prokuratury i to jest decyzja w tej sprawie".

Członkowie komisji poruszyli też kwestie podsłuchów u Marcina P. Świadek zeznał, że gdy usłyszał o podsłuchach, w których była mowa o b. szefie MSW Jacku Cichocki, zasugerował prokuraturze, że ówczesny doradca zarządu Amber Gold Emil Marat i współpracujący z Amber Gold adwokat Paweł Kunachowicz powinni zostać przesłuchani. "Napisałem wniosek o przesłuchanie Marata i Kunachowicza oraz zwolnienie z tajemnicy tego ostatniego" - powiedział funkcjonariusz ABW. Zaznaczył jednak, że prokuratura nie zwolniła tajemnicy adwokackiej, a podczas przesłuchania Marata nie mógł wspomnieć o podsłuchach.

W czerwcu ub.r. Marcin P. zeznając przed komisją stwierdził, że Marat uprzedzał go o czynnościach ABW związanych z jego spółką. Dodał też, że Marat mówił mu o możliwości wykorzystania kontaktów z politykami z KPRM. Według Marcina P., być może powoływał się on właśnie na Cichockiego. Marat zeznając przed komisją w połowie września ub.r. przyznał, że wraz ze współpracującym z Amber Gold adwokatem Pawłem Kunachowiczem rozważali spotkanie z Cichockim i rozmowę na temat tego, jak firma Amber Gold i linie OLT Express są "rozbijane".

W trakcie przesłuchania komisja poruszyła też wątek Łukasza Daszuty, współpracownika szefa Amber Gold. Świadek tłumaczył, że pojawiające się w sierpniu informacje wskazywały, że jest on blisko z prezesem Amber Gold.

"Na którym etapie zorientował się pan, że Daszuta może mieć jakąś rolę procesową w tej sprawie" - pytała szefowa komisji. "Myślę, że może to był okres kiedy wyszły kwestie rozliczeń. Tam była taka kwestia rzekomo przeprowadzonego szkolenia i rozliczenia samochodu z Amber Gold" - odpowiedział świadek.

"Później było śledztwo, że nie było żadnych szkoleń (...)" - dodał. Dopytywany dlaczego nie było w związku z tym zarzutów dla Daszuty, świadek stwierdził, że nie jest to pytanie do niego. "Nie wiem dlaczego" - dodał.

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej pytał natomiast funkcjonariusza m.in. dlaczego dopiero 13 kwietnia 2013r. doszło do zatrzymania Katarzyny P., czyli po dziewięciu miesiącach od zatrzymania szefa Amber Gold Marcina P.

"Jeśli chodzi o wiceprezes, to prokuratura zdecydowała, dlaczego w tym czasie. My od początku ustalaliśmy, jaka jest rola tej osoby w działalności (...). Prokuratura uznała, że zarzuty będą dopiero w kwietniu" - odpowiedział funkcjonariusz.

Zembaczyński pytał też dlaczego nikt z urzędników państwowych nie dostał żadnych zarzutów ws. Amber Gold.

"Z tego co mi wiadomo, były śledztwa dotyczące urzędu skarbowego, kuratora. Jeśli chodzi o odpowiedzialność, to prokurator decyduje zawsze na podstawie materiału dowodowego" - odparł świadek.

Świadek zeznał ponadto, że w lipcu 2012 r. zarówno prokuratura jak i ABW wiedziały, że szef Amber Gold był osobą karaną i nie powinien kierować tą spółką. "Te informacje pojawiły się po pierwszych sprawdzeniach. Informacja o karalności była już w notatce urzędowej, która była podstawą wszczęcia śledztwa" - odpowiedział funkcjonariusz.

Na zakończenie jawnej części przesłuchania Wassermann podkreśliła, zwracając się do świadka, że komisja nie odbiera mu "tego faktu, że wykonał ogromną pracę w tej sprawie, ogromną". "My przecież widzimy ten materiał, te notatki i szczerze, tę walkę pomiędzy wami a prokuraturą, żebyście mogli coś zrobić, bo to tak wygląda, przynajmniej z tego, co dokumentujecie w notatkach służbowych" - dodała Wassermann.