Tu nie chodzi tylko o rynek pracy – powiedział PAP ekspert z Collegium Civitas dr Ryszard Żółtaniecki o propozycjach nowelizacji dyrektywy o pracownikach delegowanych. Jak tłumaczył, „to jest walka o władzę w Europie, o to, kto podejmuje decyzję dzisiaj i kto będzie podejmował jutro”.

W ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 r. w sprawie delegowania pracowników w UE. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.

Prezydent Francji Emmanuel Macron w dniach 23-25 sierpnia odbywał serię zagranicznych wizyt poświęconych tej kwestii.

"Jest to sytuacja dosyć dziwna, kiedy ktoś inny ma decydować o wynagrodzeniu naszych pracowników - powiedział PAP dr Ryszard Żółtaniecki, socjolog, dyplomata, ekspert ds. międzynarodowych. "Jest to akt protekcjonistyczny, wiadomo, jeśli ta dyrektywa rzeczywiście zostanie wdrożona, czym to się skończy. Nikt nie będzie Polakom płacił takich stawek, więc oni wrócą do kraju i potencjalnie zwiększy się u nas bezrobocie, u nich zmaleje - jest to czysty protekcjonizm" - dodał.

Żółtaniecki przekonuje, że tu nie chodzi o rynek pracy tylko o władzę w Europie.

"To jest walka o to, kto podejmuje decyzje dzisiaj i kto będzie podejmował decyzje jutro. I doprowadza to do furii niektórych polityków europejskich, że takie kraje jak Węgry, Polska, Czechy i Słowacja mają w ogóle czelność wyrażać swoją opinię i swoje zdanie" - ocenił ekspert.

Uważa on, że prezydent Francji Emmanuel Macron, który "jest całkowicie bezradny, zarówno jeśli idzie o zagrożenie terrorystyczne, jak i o ekonomię", optując za nowelizacją dyrektywy próbuje znaleźć działania zastępcze, które postawią go w pozytywnym świetle. Tymczasem, jak uważa dr Żółtaniecki, "to jest tak naprawdę wydmuszka, to nie jest polityk, który stanie w rzędzie z de Gaullem, Pompidou, Mitterrandem czy nawet Chirakiem".

"To działanie Macrona jest mocno zsynchronizowane z działaniem niemieckim" - ocenił ekspert. "To jest taka zabawa raz w złego, raz w dobrego policjanta. I Angela Merkel i Macron uzgodnili swoje interesy i podejmują określone działania" - dodał.

Dr Żółtaniecki przekonuje, że Polska może spodziewać się "bardzo niesympatycznych gestów" ze strony Niemiec i Francji. Uważa również, że kraj ma "cały szereg instrumentów, które mogą nas obronić. Na przykład wzrost gospodarczy, coraz silniejsza ekonomia, to że jesteśmy gigantycznym rynkiem dla tych państw. Jeżeli oni grają w tę grę, to powinniśmy się zachować symetrycznie, powinniśmy zastosować retorsje wobec Francji" - powiedział.

Ekspert przekonuje, że Polska powinna dbać przede wszystkim o swoje interesy. "Należałoby znaleźć taki instrument, który udowodni takim politykom jak Macron, że po prostu z punktu widzenia ich kraju jest to interes nieopłacalny. To powinno ich zaboleć" - uważa.