Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim zbada sprawę śmierci 59-letnego mieszkańca tego miasta. Zdaniem wzywającego karetkę pogotowia, 59-latek zmarł ze względu na przedłużającą się rozmowę z dyspozytorami. Według szpitala, karetka była na miejscu po siedmiu minutach.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler powiedział PAP, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie o czyn z art. 150 kk i 160 kk par. 2. "Chodzi o nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka oraz o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki, za co grozi do 5 lat więzienia" - powiedział prokurator.

Do zdarzenia doszło w środę około godziny 14.50 w Ostrowie Wlkp. Na jednej z posesji przy ul. Kamiennej zasłabł 59-letni mężczyzna, który - według naocznego świadka zdarzenia - z którym rozmawiała PAP był pod wpływem alkoholu.

Jak relacjonuje Sebastian Banasiak, który wezwał pogotowie do 59-latka, dyspozytorzy z Poznania i Kalisza kolejno przekazywali sobie zlecenie, dwukrotnie zbierając wywiad, po czym dyspozytor się rozłączył, a karetka nie przyjeżdżała i konieczne było ponowne połączenie z numerem 112. "Całą rozmowę nagrywałem" - powiedział PAP Banasiak.

Zdaniem wzywającego, karetka pogotowia przyjechała po 15 minutach od wykonania pierwszego telefonu pod numer alarmowy 112.

Rzeczniczka prasowa ostrowskiego szpitala Joanna Pawlaczyk, powiedziała PAP, że zespół ratownictwa medycznego dotarł pod wskazany adres po siedmiu minutach od zgłoszenia. "Zgłoszenie było zarejestrowane w kodzie pilności 1, co oznacza, że karetka jechała do pacjenta w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Mężczyzna już nie żył" - powiedziała Joanna Pawlaczyk. (PAP)