Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się we wtorek proces radców prawnych oskarżonych o oszustwo. W 2008 r. prawnicy mieli doprowadzić rolnika do sprzedaży ziemi, za którą później otrzymano ponad 1 mln zł odszkodowania.

W 1997 r. rolnik spod Szamotuł Tomasz Kaczmarek został wywłaszczony przez urzędników z ok. 1 ha ziemi w Chybach w okolicy Tarnowa Podgórnego. 10 lat później zwrócił się do niego poznański radca prawny oferując mu pomoc w uzyskaniu odszkodowania. Na podstawie zawartej między stronami umowy, radcy przysługiwało 30 proc. wartości odszkodowania. Kiedy sprawa się przeciągała, a rolnikowi brakowało pieniędzy, radca udzielał mu pożyczek.

W 2009 r. podczas wizji terenu rolnik dowiedział się od urzędników, że nie jest właścicielem ziemi. Okazało się także, że urzędnicy wpłacili już niemal 1,3 mln zł na konto nowego właściciela działki, któremu Kaczmarek miał nieruchomość sprzedać. W toku śledztwa okazało się, że owym nowym właścicielem ziemi jest mąż córki radcy prawnego.

Prokuratura zarzuciła Augustynowi P., że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, jako pełnomocnik Tomasza Kaczmarka razem ze swą córką Małgorzatą P.-Ż. doprowadził rolnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez nakłanianie go do odstąpienia od zawarcia ugody administracyjnej z gminą Tarnowo Podgórne w zakresie uzyskania proponowanego w grudniu 2007 r. odszkodowania na ponad 248 tys. zł. Następnie prawnik miał stopniowo uzależniać rolnika od siebie - przez udzielanie mu pożyczek, aż w końcu doprowadził go do podpisania umowy cesji. Jak podkreślił prokurator, w wyniku działań oskarżonego rolnik poniósł szkodę w wysokości ponad 1,3 mln zł.

We wtorek przed sądem oskarżony Augustyn P. podkreślał, że jest niewinny. W składanych wyjaśnieniach zaznaczył, że Kaczmarka poznał w 2007 r., kiedy prowadził podobną sprawę rolnika, który otrzymał odszkodowanie za ziemię w tej samej okolicy. "To odszkodowanie wydało mi się wtedy za niskie i zwróciłem się z pytaniem do pana Tomasza Kaczmarka o porównanie kwoty odszkodowania (...) okazało się, że on tego odszkodowania nie dostał, więc zaproponowałem mu swoją pomoc" - mówił.

Jak dodał, do pierwszego spotkania mężczyzn doszło kilka dni przed 10-letnim okresem przedawnieniem możliwości ubiegania się o odszkodowanie. Rokowania ugodowe nie były pozytywne i Kaczmarek za pośrednictwem pełnomocnika wszczął postępowanie w tej sprawie. Jak mówił Augustyn P. "Kaczmarek był zdeterminowany, by walczyć o to odszkodowanie na drodze sądowej".

Kiedy sprawa się przeciągała, a Kaczmarkowi brakowało pieniędzy zwrócił się do swojego pełnomocnika o pożyczkę. Były to kwoty od 2 do 12 tysięcy. Łącznie Augustyn P. pożyczył Kaczmarkowi 85 tys. zł, a pożyczki miały być kwitowane na odręcznie napisanych oświadczeniach. Kiedy kwota pożyczek była dla rolnika niewystarczająca, bo w tym czasie rozpoczął remont w domu, radca zaproponował mężczyźnie umowę cesji i sprzedaż prawa do odszkodowania.

Do podpisania tej umowy doszło 28 listopada 2008 r. Kaczmarek miał wówczas zbyć ziemię za 210 tys. zł na rzecz Adama Ż., męża córki radcy. Z tej kwoty miały być też spłacone pożyczki oraz wypłacone 30 proc. kwoty w ramach honorarium dla pełnomocnika.

Córka Augustyna P., Małgorzata, także oskarżona w tej sprawie, podobnie jak ojciec nie przyznaje się do winy. Przed sądem odmówiła składania wyjaśnień. We wcześniejszych protokołach przytoczonych we wtorek przez sąd kobieta podkreślała, że "Kaczmarek nie miał żadnych uwag do umowy cesji".

Pełnomocnik poszkodowanego, radca prawny Robert Dakowski przekonywał, że oskarżeni wykorzystali pokrzywdzonego. "Pan Kaczmarek jest osobą opóźnioną w rozwoju w stopniu umiarkowanym, nie ukończył szkoły podstawowej, został skierowany do szkoły specjalnej, której też nie ukończył. Oczekiwanie od takiej osoby jakiejkolwiek analizy prawnej, czy jakiegokolwiek dokumentu, jest niewłaściwe" - mówił.

Dakowski zwrócił także uwagę, że wątpliwości budzi przede wszystkim sama umowa cesji; jedna ze stron nie była w ogóle parafowana, poza tym - jak wskazał - strony umowy nigdy się nie widziały, ani nie kontaktowały ze sobą. "Musimy pamiętać, że na moment podpisania cesji oskarżony był także wierzycielem pokrzywdzonego. O czyje interesy dbał zatem oskarżony?". Jak dodał, pokrzywdzony nie negował nigdy podpisywania pożyczek, ale kwestionował, że podpisał umowę cesji.

Trzy lata temu Kaczmarek przegrał w tej sprawie proces cywilny przeciwko oskarżonym o sfałszowanie jego podpisu na umowie cesji. "Okoliczności co do tego, dlaczego nie doszło do rozpoznania tej sprawy w drugiej instancji, i w wyniku czego wycofano apelację, są obecnie badane przez prokuraturę" - powiedział Dakowski. (PAP)