Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała we wtorek, że jeśli poniedziałkowego zamachu w Berlinie dokonał człowiek, który zabiegał w Niemczech o schronienie i azyl, to byłby to "szczególnie odrażający czyn" wobec Niemców zaangażowanych w pomoc dla uchodźców.

"Jeszcze nie mamy ostatecznej pewności co do wielu aspektów, musimy jednak przyjąć, biorąc pod uwagę obecny stan wiedzy, że był to zamach terrorystyczny" - powiedziała Merkel w krótkim wystąpieniu w urzędzie kanclerskim w Berlinie.

"Wiem, że byłoby dla nas szczególnie trudne do zniesienia, gdyby potwierdziło się, że ten czyn popełnił człowiek, który zabiegał w Niemczech o schronienie i azyl. Byłoby to szczególnie odrażające wobec wielu Niemców, którzy codziennie angażują się w pomoc dla uchodźców, a także wobec wielu ludzi, którzy rzeczywiście potrzebują naszej ochrony i starają się zintegrować w naszym kraju" - powiedziała Merkel.

Kanclerz forsuje od 2015 roku liberalną politykę wobec uchodźców, jest też przeciwna ustaleniu limitu dla imigrantów, czego domaga się bawarska CSU.

Merkel zapowiedziała posiedzenie rady bezpieczeństwa narodowego i ukaranie sprawców zamachu na bożonarodzeniowym jarmarku. W ataku z użyciem ciężarówki zginęło co najmniej 12 osób. Prowadzący pojazd 23-letni Pakistańczyk wjechał w zgromadzonych ludzi; został zatrzymany przez policję.

Szef MSW Brandenburgii Karl-Heinz Schroeter powiedział we wtorek, że na terenie jarmarku świątecznego na Breitscheidplatz w Berlinie znaleziono zwłoki zastrzelonej osoby. Jest to prawdopodobnie polski kierowca ciężarówki. Schroeter podkreślił, że jest on ofiarą, a nie sprawcą poniedziałkowego zamachu.

Merkel zapewniła, że Niemcy nie zrezygnują pomimo zagrożenia z bożonarodzeniowych jarmarków i nie pozwolą na to, by sparaliżował ich strach przed złem. "Znajdziemy w sobie siłę, by nadal żyć tak, jak chcemy: wolni, wspólnie z innymi, otwarci" - powiedziała kanclerz.