Jeżeli Ministerstwo Edukacji i Nauki (MEiN) chce, aby wynagrodzenia w publicznych szkołach wyższych wzrosły od nowego roku o 30 proc., powinno samo znaleźć pieniądze na te podwyżki w ramach wydzielonej dla tego sektora puli.

Tak wynika z uwag Ministerstwa Finansów (MF) do projektu rozporządzenia ministra edukacji i nauki zmieniającego rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej.

Minister nauki Przemysław Czarnek zaproponował w nim wzrost minimalnej pensji profesora z 7210 zł do 9370 zł, czyli o ok. 30 proc. (pisaliśmy o tym: „Nauczyciele akademiccy od stycznia zarobią 30 proc. więcej”, DGP nr 212/2023). Od tej kwoty są wyliczane pensje m.in. dla pozostałych nauczycieli akademickich czy pracowników Polskiej Akademii Nauk.

– Pragnę zauważyć, że wejście w życie projektowanej regulacji będzie miało wpływ na sektor finansów publicznych. Z danych przedstawionych w ocenie skutków regulacji wynika, iż projektowane podwyższenie wynagrodzenia profesora spowoduje zwiększenie wydatków budżetu państwa o ponad 1 mld zł rocznie, tj. ok. 11,6 mld zł w ciągu 11 lat, począwszy od 2024 r. Należy wskazać, iż w projekcie ustawy budżetowej na 2024 r. przyjętym przez Radę Ministrów 28 września br. nie zostały zaplanowane dodatkowe środki na sfinansowanie skutków projektowanych rozwiązań – wskazuje w uwagach do projektu Magdalena Rzeczkowska, minister finansów.

Zaznacza, że ostateczna decyzja o zwiększeniu wynagrodzeń na uczelniach powinna być uzależniona od możliwości sfinansowania jej skutków w ramach pieniędzy pozostających w dyspozycji poszczególnych dysponentów części budżetowych.

Wątpliwości MF budzi również wysokość proponowanego zwiększenia wynagrodzeń. – Celem MEiN jest zachowanie korelacji płacy minimalnej z pensjami minimalnymi nauczycieli akademickich. Zaproponowany w projekcie wzrost wynagrodzenia profesora jest jednakże znacząco wyższy niż planowane zwiększenie minimalnego wynagrodzenia za pracę, którego wzrost od 1 lipca 2024 r. został ustalony na poziomie ok. 20 proc. w stosunku do roku bieżącego – uważa Magdalena Rzeczkowska. ©℗