Uruchomienie wypłaty dodatków na dzieci wyraźnie zwiększy państwowe wsparcie dla rodzin. Choć już dziś na tle UE nie jest źle – według wyliczeń NIK i szacunków resortu pracy wydajemy na ten cel niemal 2 proc. PKB przy unijnej średniej 1,7 proc. PKB. W statystykach Eurostatu figurujemy z wynikiem 1,4 proc. PKB, ale to wyliczenia za 2014 r., a od tego czasu weszły wyższe ulgi na trzecie i kolejne dziecko, kredyt podatkowy, roczne urlopy macierzyńskie czy świadczenie rodzicielskie. Dla porównania we Francji, która jest jednym z liderów, wydatki na ten cel to niespełna 4 proc. PKB.
– Te 23 mld zł, które od 2017 r. będzie kosztował program 500 plus, to 1,1 proc. PKB. Łączne wydatki na politykę prorodzinną wyniosą ok. 3 proc. PKB. Biorąc pod uwagę sytuację demograficzną, nie wydaje się, by to były zmarnowane pieniądze. Zwłaszcza że jest korelacja między tym, ile kraje wydają na politykę prorodzinną, a wskaźnikami dzietności – mówi wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk. Efekty będzie widać także w innych zestawieniach. – Po wprowadzeniu dodatków przesuniemy się z 24. na 13. pozycję w rankingu sporządzanym przez firmę doradczą PwC, pokazującym średni nominalny poziom wydatków na rodzinę. Jeszcze lepiej widać będzie ten progres, kiedy porównamy wsparcie państwa w relacji do średnich wynagrodzeń. Polska przesunie się z 20. na 4. miejsce za Francją, Słowenią i Węgrami – mówi Joanna Narkiewicz-Tarłowska, dyrektor w dziale prawno-podatkowym PwC.
Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA, wylicza, że po uruchomieniu Rodziny 500 plus wartość finansowego wsparcia rodzin z dziećmi w ramach systemu podatkowo-świadczeniowego wzrośnie o 140 proc. – To istotna zmiana. Będzie to działać w kierunku ograniczenia ubóstwa rodzin z dziećmi. Duży zastrzyk gotówki przełoży się na decyzje rodziców co do ich aktywności zawodowej, ale czy zwiększy dzietność – to już dyskusyjne. Doświadczenia z innych krajów sugerują, że część rodziców odejdzie z rynku pracy – uważa Myck.
ikona lupy />
Wydatki na dzieci i rodzinę w UE / Dziennik Gazeta Prawna
Program ma trzy cele. Poprawić sytuację materialną w najbiedniejszych rodzinach z dziećmi, i ten cel zostanie osiągnięty. Wskaźnik zagrożenia ubóstwem relatywnym wśród dzieci ma spaść z 23 proc. do 11 proc. Kolejny cel to zwiększenie potencjału ludzkiego dzięki przeznaczaniu tych pieniędzy przez rodziny m.in. na lepszą edukację. Wreszcie ostatni najważniejszy i najtrudniejszy do osiągnięcia to zwiększenie dzietności. Dziś wskaźnik utrzymuje się na poziomie 1,3. – Efekt zależy od wielu czynników. Biorąc pod uwagę wyniki badań mówiące, że główny powód nieposiadania dzieci to czynniki materialne, liczymy, że wskaźnik wzrośnie do 1,6 – mówi Marczuk.
Dotychczasowe działania poprawiły sytuację, ale nie przyniosły przełomu. Polityka rodzinna zaczęła się od becikowego w 2005 r., potem rząd PiS wydłużył urlopy macierzyńskie, uchwalono ulgi prorodzinne, które weszły w życie w 2009 r.
Swoje pomysły do systemu wsparcia rodzin zaczął potem dokładać rząd PO-PSL. Zwłaszcza w drugiej kadencji tej koalicji wzrosły wydatki na przedszkola, wprowadzono zmiany w urlopach rodzicielskich czy ulgach. Najwyższa Izba Kontroli wytykała jednak w zeszłorocznym raporcie, że nie było to przemyślane budowanie polityki rodzinnej, a raczej dorzucanie kolejnych działań. Efektów można się jednak doszukiwać.
– W prognozie z 2014 r. GUS przewidywał, że w 2015 r. urodzi się nieco poniżej 360 tys. dzieci, a na świat przyszło 372 tys. Można przypuszczać, że niewystąpienie przewidywanego spadku liczby urodzeń było efektem różnych działań na rzecz rodzin, choć na pewno nie były one wystarczające – zauważa Marczuk.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że nie ma jednego standardowego modelu wspierania rodziny. Najbardziej skuteczna Francja – mierząc to wskaźnikiem dzietności – stosuje bardzo szeroki system polityki prorodzinnej. – To m.in. iloraz rodzinny w PIT: prawo dopuszcza wspólne rozliczenie nie tylko małżonków, lecz także małżonków z dziećmi. Oprócz preferencji podatkowych istnieje cały katalog zasiłków i odliczeń. Dzieci to dla Francuzów również szansa na podwyższenie swojej emerytury w przyszłości – za każde drugie i kolejne dziecko emerytura może wzrosnąć o 5 proc., aż do 30 proc. Czyli emerytura rodziców trójki dzieci może być wyższa o 10 proc. – wymienia Joanna Narkiewicz-Tarłowska.
Inne kraje, które mogą pochwalić się wysokim wskaźnikiem, stawiają raczej na model bezpośrednich transferów, np. Wielka Brytania. – Ciekawym brytyjskim rozwiązaniem są fundusze powiernicze dla dzieci, z których będą mogły korzystać dopiero po wejściu w dorosłość. To tzw. kapitał macierzyński wynoszący 6 tys. euro za drugie i kolejne dziecko – warunkiem otrzymania jest zainwestowanie tej kwoty w imieniu dziecka, np. z przeznaczeniem na późniejszy zakup mieszenia, cele edukacyjne albo wpłatę na rachunek emerytalny – opowiada dyrektor Narkiewicz-Tarłowska.
Michał Myck dodaje, że to właśnie przykład brytyjski pokazuje, iż zwiększenie bezpośrednich świadczeń może pozytywnie przełożyć się na dzietność. – Wśród rodzin o niskich dochodach, do których skierowano wyższe świadczenia pod koniec lat 90., dzietność wzrosła o blisko 15 proc. Ale musimy pamiętać, że to, czy program Rodzina 500 plus pozytywnie przełoży się na wzrost dzietności w Polsce, zależy też od tego, czy przez obecnych i przyszłych rodziców będzie postrzegany jako stabilny i długotrwały – dodaje Michał Myck. Ta wiarygodność będzie zależała z kolei od ogólnej sytuacji gospodarczej w Polsce i tego, w jakim stanie będą finanse publiczne w najbliższych latach.