W czwartym biuletynie Islamskiego Państwa John Cantlie wygłasza wyzwanie, w którym dżihadyści szydzą z wojny na odległość, jaką prowadzi zmontowana przez Waszyngton koalicja 40 państw. Islamiści zarzucają rządom zachodnim, że są gotowe wyrzucać miliony dolarów na "hollywoodzką" wojnę powietrzną, zamiast wykupić swoich zakładników.
W artykule opublikowanym równolegle w internetowym piśmie Islamskiego Państwa "Dabiq", Cantlie apeluje do rządu w Londynie, aby podjął rokowania z islamistami w sprawie jego zwolnienia. Jak pisze: "Jeszcze żyję, ale w którymś momencie w najbliższej przyszłości mudżahedini z pewnością stracą cierpliwość."
Cantlie opisuje dalej, jak zżył się z pozostałymi straconymi zakładnikami, z którymi modlił się wspólnie co wieczór i jak jednego po drugim żegnał ich idących na stracenie. "Nie obawiam się śmierci, żyję już dość długo pod jej skrzydłami, ale jeśli taki ma być mój koniec, wolałbym spojrzeć jej w twarz wiedząc, że jest to równa walka, a nie kapitulacja" - pisze John Cantlie.
Znajomi dziennikarza są przekonani, że w przeciwieństwie do czterech propagandowych wideoklipów, ten tekst wyszedł spod jego pióra.