Zdaniem wiceszefa PiS Adama Lipińskiego, sytuacja na Krymie jest bardzo napięta. W ocenie polityka Prawa i Sprawiedliwości, który odwiedził Półwysep Krymski, nie można wykluczyć konfrontacji zbrojnej, jednak na razie nic tego nie zapowiada.

Wczoraj politycy PiS byli przed parlamentem Autonomicznej Republiki Krymu. Adam Lipiński wrócił do Kijowa tuż przed zajęciem lotniska w Symferopolu.

W rozmowie z reporterem IAR Lipiński mówił, że delegacja została nieprzyjaźnie potraktowana przez zwolenników integracji Krymu z Moskwą. Jego zdaniem na Ukrainie nie dzieje się dobrze. Jednak poseł ma nadzieję, że nie dojdzie do konfrontacji. To dlatego, że sprzeciwia się temu rząd ukraiński i opinia międzynarodowa. Polityk dodał, że będąc na Krymie, nie widział rosyjskich żołnierzy.

Adam Lipiński mówił też, że Rosjanie prawdopodobnie robią pokaz siły. Zaznaczył jednak, że dziwi go stanowisko Europy, która boi się Moskwy i ma kompleks wobec tego kraju. Argumentował, że Rosja - jak to ujął - jest "liliputem gospodarczym wobec Europy". Jak dodał, gdyby państwa europejskie inaczej rozmawiały z Rosją, to wiele rzeczy można by załatwić. Zdaniem posła Lipińskiego, Polska powinna opowiedzieć się za integralnością terytorialną Ukrainy, ale też mobilizować europejską opinie publiczną oraz Stany Zjednoczone do większej aktywności.

Na Krymie utrzymuje się napięta sytuacja w związku z tendencjami separatystycznymi. Nowe ukraińskie władze oskarżają Rosję o podgrzewanie nastrojów mających na celu dezintegrację Ukrainy.