Po śmierci bliźniąt w szpitalu we Włocławku, minister zdrowia zarządza kontrolę wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w Polsce. Bartosz Arłukowicz zastrzegł, że nie wyznacza terminu zakończenia tych działań. Podkreślił, że w kraju jest kilkaset tego rodzaju oddziałów. Przedsięwzięciem zajmą się konsultanci krajowy i wojewódzcy.

Arłukowicz przedstawił wstępne wyniki kontroli szpitala we Włocławku, autorstwa krajowego konsultanta do spraw ginekologii. Profesor Stanisław Radowicki wskazał w raporcie między innymi, że personel nie wyciągnął wniosków z badań przeprowadzonych na matce zmarłych bliźniaków, nie zdecydowano się na cięcie cesarskie "Błędy organizacyjne w funkcjonowaniu oddziału, nieprawidłowe postępowanie diagnostyczne i terapeutyczne, niepodjęcie działań lekarskich we właściwym czasie przez ordynatora oddziału i lekarzy pracujących na oddziale w dniu 16 i 17 stycznia 2014 roku stanowią podstawę do wystąpienia o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego przez właściwą prokuraturę" - cytował Arłukowicz.

Pytany o ordynatora ginekologii włocławskiego szpitala, który według mediów, zamiast zajmować się pacjentką, odsypiał swój wcześniejszy dyżur w prywatnej placówce, Arłukowicz podkreślił, że ten przypadek będzie ważnym elementem w dyskusji o zakazie konkurencji. Przyznał, że zakaz łączenia prywatnej praktyki z pracą za publiczne pieniądze budzi sprzeciw wśród lekarzy, ale tego typu regulacje są znane na świecie.

Według Gazety Wyborczej ordynator włocławskiej ginekologii po pracy w prywatnym szpitalu, po przybyciu na dyżur do państwowej placówki, poszedł spać do gabinetu. Dopiero po stwierdzeniu przez położną ustania tętna u dzieci, ordynator zszedł do pacjentki i stwierdził śmierć bliźniaków. Po nocnych wydarzeniach miał wrócić na dyżur do prywatnej placówki, gdzie w ciągu dnia przyjął ponad 30 pacjentek. Doniesienia mediów sprawdza prokuratura.