Inspektorat Uzbrojenia MON wydał w 2011 r. w formie przedpłat dla dostawców i producentów broni ponad 2,66 mld zł - podaje "GPC", powołując się na raport NIK. Jak podkreśla dziennik, to praktycznie najtańszy kredyt na rynku, bo zaliczki nie są oprocentowane.
Problem jednak w tym - pisze "GPC" przytaczając raport NIK -, że "prawo powszechnie obowiązujące nie dopuszcza udzielania zaliczek dostawcom uzbrojenia i sprzętu wojskowego". Ponadto jak wynika z kontroli, "udzielenie przedpłat na poczet zakontraktowanych dostaw i ich rozliczenie odbywało się z naruszeniem zasad racjonalnej gospodarki finansowej, a ich udzielenie nie stanowiło gwarancji szybkiej realizacji zamówień".
Poseł PiS Marek Opioła uważa - tak jak NIK -, że skoro udzielanie przedpłat jest niezgodne z prawem, to należy albo tego zaprzestać, albo zmienić przepisy. Jednak Zbigniew Kuźmiuk (PiS) mówi, by nie rezygnować z opcji wypłacania zaliczek polskim firmom zbrojeniowym. "Bez takiego wsparcia wiele zakładów mogłoby upaść" - podkreśla.
Komentarze (1)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeW pierwszym przypadku jest konieczność. Te zakłady upadają i kiedy (a zdarza to się sporadycznie) armia coś w nich zmawia to muszą dostać forsę chociaż na materiały). Jeszcze paręnaście lat temu, zanim liberałowie doszli do wniosku że armia nam niepotrzebna, takie zakłady otrzymywały pieniądze "na utrzymanie zdolności mobilizacyjnej" czyli za frajer.
W drugim przypadku to byłoby po prostu korupcjogenne