Dalajlama oświadczył, że najlepiej będzie, jeśli zachowa neutralność w kwestii fali samospaleń wśród Tybetańczyków, którzy w ten sposób protestują przeciwko polityce Chin i domagają się powrotu ich duchowego przywódcy z wygnania.

Dalajlama XIV określił samospalenia jako "bardzo delikatną polityczną kwestię", której wolałby nie komentować.

Wywiad, przeprowadzony 6 lipca w 77. urodziny dalajlamy, indyjska gazeta "The Hindu" opublikowała w poniedziałek.

"Jeśli wypowiem się negatywnie, członkowie rodzin osób, które dokonały samospalenia, poczują się urażone. Ci ludzie poświęcili życie" - powiedział dalajlama. "Jeśli wypowiem się pozytywnie, władze chińskie od razu mnie oskarżą" - dodał.

W przeciwieństwie do powściągliwych wypowiedzi dalajlamy, bardziej zdecydowane stanowisko zajął rząd tybetański na uchodźstwie z siedzibą w Dharamsali na północy Indii. W marcu jego przedstawiciele apelowali do Tybetańczyków, by powstrzymywali się od drastycznych działań.

Chiny oskarżają dalajlamę o popieranie samospaleń, które mają negatywny wpływ na wizerunek Pekinu - pisze AP. W ciągu roku na etnicznych terytoriach tybetańskich w Chinach dokonano około 40 takich aktów protestu.

Dalajlama wezwał Chiny, by "dokładnie zbadały" przyczyny samospaleń i nie udawały, że "wszystko jest w porządku".

Duchowy przywódca Tybetańczyków przekonywał też radykalnych młodych rodaków, domagających się niepodległości, że jego "droga środka" - dążenia do autonomii w ramach chińskiej konstytucji - jest jedynym realistycznym sposobem rozwiązania kwestii tybetańskiej.