W związku z ekscesami, do jakich we wtorek doszło przed Stadionem Narodowym przed meczem Polska-Rosja, do Warszawy w trybie pilnym udał się doradca prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka Michaił Fiedotow.

Poinformował o tym sam Fiedotow, dzwoniąc z lotniska Szeremietiewo do radia Echa Moskwy, którego gościem miał być wieczorem.

"Napływają niepokojące informacje o konfliktach między kibicami dwóch krajów. Trzeba rozładować sytuację i nie dopuścić do ekscesów" - oświadczył doradca Władimira Putina. "Jest to dla nas bardzo ważny mecz. Jest tam bardzo wielu naszych kibiców" - dodał.

Według rosyjskich mediów policja użyła armatek wodnych, gazu i gumowej amunicji, by rozproszyć polskich fanów, którzy koło stadionu zaatakowali kibciców z Rosji, idących na mecz.

Redaktor naczelny Echa Moskwy Aleksiej Wieniediktow ocenił, że to, co wydarzyło się przed stadionem jest niedopuszczalne, gdyż - jak podkreślił - rosyjscy fani mieli zgodę władz Warszawy na przejście w grupie.

Wieniediktow, jeden z najbardziej szanowanych dziennikarzy w Rosji, zauważył, że w rosyjskiej kolumnie były też osoby z białymi wstążkami przy ubraniach, noszonymi w FR przez przeciwników Putina.

Szef Echa Moskwy zaznaczył, że idący byli atakowani i obrażani przez polskich fanów. Wyraził też ubolewanie, że "media w Rosji i Polsce podgrzewały całą tę historię". "Wszystko to jest obrzydliwe" - oświadczył.

Redaktor naczelny Echa Moskwy przypomniał, że "bez względu na to, co pisze polska i rosyjska prasa, Rosjanie są gośćmi w Polsce".

Polska policja podała, że po zamieszkach, do których doszło podczas przemarszu fanów rosyjskiej drużyny na Stadion Narodowy w Warszawie, zatrzymano 56 osób - polskich i rosyjskich pseudokibiców. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski poinformował PAP, że grupa ok. 100 chuliganów, zarówno polskich jak i rosyjskich, próbowała doprowadzić do konfrontacji. Policjanci do tego nie dopuścili. 10 osób zostało rannych.

Polskie MSZ: wiedzieliśmy o wizycie od piątku

Pytany o wypowiedź doradcy Putina, rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział PAP, że o planach przyjazdu Fiedotowa do Warszawy MSZ wie od czterech dni.

"Strona rosyjska poinformowała nas o przyjeździe pana Fiedotowa już w piątek 8 czerwca. W związku z czym nie bardzo rozumiemy, dlaczego on przyjeżdża tak późno. Myśmy wiedzieli o jego planach przyjazdu cztery dni temu" - powiedział PAP Bosacki. Dodał, że Fiedotow miał przyjechać do Warszawy, aby obejrzeć mecz Polska-Rosja.

"Nie wiem, skąd taka nagła reakcja i jej nagłaśnianie. Wiedzieliśmy o planach przyjazdu pana Fiedotowa już w zeszłym tygodniu, od piątkowego popołudnia" - zaznaczył.

Jak podkreślił, obecnie sytuacja wokół Stadionu Narodowego jest pod kontrolą polskiej policji. "Miejmy nadzieję, że żadnych więcej ekscesów dzisiaj nie będzie" - powiedział.