"Wolesi Dżirga (Izba Ludu - niższa izba afgańskiego parlamentu) ogłasza, że po raz kolejny Afgańczycy tracą cierpliwość z powodu samowolnych działań sił zagranicznych" - napisano w oświadczeniu.
Amerykański żołnierz został w niedzielę aresztowany po tym, jak otworzył ogień do cywilów; wśród 16 zabitych cywilów, jest dziewięcioro dzieci i trzy kobiety, około 30 osób zostało rannych.
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj nazwał incydent "celowym zabójstwem niewinnych cywilów", którego nie można wybaczyć.
W rozmowie z Karzajem prezydent USA Barack Obama złożył kondolencje krewnym ofiar ataku oraz wszystkim Afgańczykom. Podkreślił też, że całkowicie popiera śledztwo w sprawie zajścia, które "umożliwi jak najszybsze wydobycie faktów na światło dzienne".
Obama nazwał napaść amerykańskiego żołnierza "tragicznym i szokującym" wydarzeniem, które - jak podkreślił - nie ma nic wspólnego z charakterem amerykańskiej armii.
Ubolewanie z powodu incydentu wyraziło też dowództwo sił NATO w Afganistanie oraz szef Pentagonu Leon Panetta.
Ambasada USA w Kabulu ostrzegła, że w kraju może dojść do antyamerykańskich akcji odwetowych.
Talibowie już zapowiedzieli, że w zemście za atak na cywilów nasilą ataki przeciwko Amerykanom w Afganistanie.