Wcześniej jako "ziobrystę" określił siebie róż Andrzej Dera: "W PO jest spółdzielnia Grabarczyka (...), są ludzie Schetyny, są ludzie Gowina, są ludzie Tuska. W PiS są ludzie Lipińskiego, są ludzie Ziobry, są ludzie Jarosława Kaczyńskiego. Ja nie ukrywam, że sympatyzuję z panem wiceprezesem Zbigniewem Ziobrą". Jak zażartował, byłby więc ziobrystą "od A do D". "Bo ja jestem Andrzej Dera" - dodał.
Jednym z najwierniejszych popleczników wiceszefa PiS jest Arkadiusz Mularczyk, który na antenie RMF FM przekonywał niedawno, że dla niego, jak i dla wielu wyborców PiS, Ziobro jest "bardzo ważną postacią Prawa i Sprawiedliwości". "Na pewno głęboko wierzę, że uda się dojść do pewnego rozwiązania, które pomoże znaleźć kompromis pomiędzy tym, czego chce Zbigniew Ziobro a tym, jak to widzi Jarosław Kaczyński" - powiedział. Pytany, czy jest ziobrystą "od A do Z, a nawet do ZZ", odparł: "Myślę, że tak".
Liczenie szabli w PiS trwa od momentu udzielenia przez Zbigniewa Ziobrę wywiadów dla "Naszego Dziennika" i "Uważam Rze", w których skrytykował niski stopień demokratyzacji partii. Przyczynił się on, zdaniem Ziobry, do kolejnych przegranych przez tą partię wyborów.
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że Jarosław Kaczyński chce "szybko i zdecydowanie rozwiązać" sytuację, która wytworzyła się w partii po słowach Ziobry. Podobne stanowisko zajmuje Mariusz Błaszczak. Jego zdaniem, słowa wiceprezesa partii Zbigniewa Ziobry o możliwości rozbicia PiS były "poważnym błędem politycznym". Zdecydował o poddaniu wypowiedzi Ziobry ocenie rzecznika dyscypliny partyjnej. Błaszczak pytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy wyobraża sobie PiS bez Ziobry, odparł: "oczywiście, że sobie wyobrażam". "Prawo i Sprawiedliwość jest wartością samą w sobie, partia przetrwa, bez względu na to czy Ziobro będzie wiceprezesem partii, czy nie będzie" - podkreślił.