Reżyser Kazimierz Kutz powiedział o zmarłej w środę aktorce Elizabeth Taylor:

"Była młodsza ode mnie tylko trzy lata. Elizabeth to uosobienie starego, wielkiego mitu gwiazdy hollywoodzkiej. Grała od dziecka i całe jej życie obracało się w świetle reflektorów, w obiektywach kamer. To jedna z tych niezwykłych postaci, które kocha kamera, niezwykle fotogeniczna, bardzo pięknie zbudowana. Elizabeth Taylor była integralną częścią legendy hollywoodzkiej - dosłownie i w przenośni, bo była tak wielką gwiazdą, że wokół jej osoby budowano repertuar, jej nazwisko w obsadzie gwarantowało zainteresowanie widowni.

Nie wszystkie jej filmy pamiętam, ale "Kleopatra" była dla nas, filmowców zza żelaznej kurtyny objawieniem, że możliwy jest taki rozmach, takie wydatki, taki przepych na planie, ukoronowany osobą głównej bohaterki w diamentach".

Jej życie osobiste też było jak film: osiem razy wychodziła za mąż, kochała, rzucała mężczyzn i bywała porzucana, czym żyły kolumny plotkarskie na całym świecie przez kilka dekad. Żyła pełnią życia. Odeszła jedna z gwiazd Bulwaru Zachodzącego Słońca w Hollywood".