Jak dodał, dlatego te materiały nie są zaskoczeniem dla polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej.
"Dokładnie przeanalizowaliśmy wywieszone na stronie MAK stenogramy i, jak oceniamy, można powiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że powstały na podstawie tych samych nagrań, które jeszcze w kwietniu skopiowaliśmy w Smoleńsku" - powiedział w rozmowie z PAP Grochowski.
Zaznaczył jednak, że polscy eksperci mieli dostęp tylko do nagrań, a nie do stenogramów. "Od 17 kwietnia mieliśmy dostęp do tych zapisów i przy udziale członka komisji MAK zgraliśmy je z rosyjskiego magnetofonu szpulowego na nasze laptopy. Przekazaliśmy też wersję nagrań przedstawicielowi MAK" - powiedział pułkownik. Jak dodał, nagrania przekazano następnie do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego KGP, gdzie nadal trwają nad nimi prace.
"Nasi eksperci w pierwszej kolejności przygotowali stenogramy z nagrań rozmów w kabinie. To nam wniosło tę wartość, że wiemy, iż padły dodatkowe komendy +Odchodzimy na drugie zajście+ (według zaprezentowanych we wtorek przez polską komisję materiałów słowa te wypowiedział kapitan Arkadiusz Protasiuk, kilkanaście sekund po pierwszym sygnale TAWS - PAP) oraz sekundę później potwierdzenie drugiego pilota: +Odchodzimy+" - powiedział Grochowski.
Jak dodał, właśnie nad tymi elementami pracuje obecnie komisja. "Musimy przeprowadzić szczegółową analizę w oparciu o to co się zarejestrowało w tzw. czarnej skrzynce, w rejestratorze parametrów lotu, oraz ustalić jak to się przekłada się na działanie załogi" - podkreślił Grochowski. Pomóc w tym ma nam także przygotowywany eksperyment na Tu-154M.
Pytany, dlaczego pomiędzy stenogramami opublikowanymi przez MAK, a wypowiedziami zawartymi w polskich materiałach można znaleźć różnice, pułkownik powiedział: "Dźwięk, który się nagrał na kilku kanałach w wieży kontrolerów lotu jest jeszcze w obróbce". Przyznał, że dlatego zawartość odczytywanych stenogramów może się jeszcze zmienić.