K toś wziął pieniądze za to, że od lat jeździmy w Warszawie takimi, a nie innymi tramwajami. I chyba już nigdy nie dowiemy się kto.
Dziesięć, dwanaście lat temu żyliśmy jednak w innej Polsce. Ci, którzy mówili o wszechobecnej korupcji, byli traktowani jak wariaci. Ale mówili dalej. Dzisiaj nikt nie powie, że skoro wagony Alstomu dobrze się sprawują, to dajmy spokój z szukaniem łapówkarzy. Już wiemy, że nie ma nieszkodliwej korupcji. Tyle że nawet zastosowanie nadzwyczajnych środków, jak powołanie międzynarodowych grup śledczych, daje mierne efekty w ściganiu starych układów. Cóż, wśród tych, którzy dawali i brali, nadal panuje zmowa milczenia. I tylko zostaje nadzieja, że dziś jest już inaczej. Nie tylko dlatego, że służby są szczególnie wyczulone na korupcję i zawsze mogą wywęszyć nieczyste negocjacje. Zmieniła się także mentalność wielu z nas. Pomogły w tym sprawy takie jak w Opolu. Tam śledczy rozbili miejscowy układ polityków SLD i biznesmenów. Potem udało się ich jeszcze skazać.
Walce z korupcją pomogłoby wyjaśnienie afery warszawskiej. Niestety, szanse na to są mizerne. Duża kasa chodziła pod naprawdę szczelnym stołem. I pewnie na tajne konta.