B. prokurator apelacyjny w Gdańsku Ireneusz Tomaszewski powiedział, że w połowie sierpnia 2012 r. uważał, iż szefowi Amber Gold Marcinowi P. trzeba postawić zarzuty i zmierzać do jego tymczasowego aresztowania. Jak dodał, ocenił, że w tej kwestii funkcjonariusze ABW mają rację.

Tomaszewski stawił się po raz drugi przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold - poprzednio zeznawał pod koniec listopada 2016 r. Świadek był prokuratorem apelacyjnym w Gdańsku i sprawował nadzór nad Prokuraturą Okręgową w Gdańsku. Tej z kolei podlega Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, która prowadziła sprawę Amber Gold po złożeniu w grudniu 2009 r. zawiadomienia przez Komisję Nadzoru Finansowego. W czerwcu 2012 r. Prokuratura Okręgowa przejęła postępowania ws. Amber Gold i prowadziła je do jesieni 2012 r.

Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, czy ws. Amber Gold Tomaszewski miał kontakt z przedstawicielami gdańskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Świadek odpowiedział, że wielokrotnie miał kontakt. "Zarówno w tej, jak i w innych sprawach z szefami ABW w Gdańsku". "I na pewno w tej sprawie, ale jakichś konkretów nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć" - powiedział Tomaszewski. "Na pewno mówiliśmy o tej sprawie, bo ona była głośna" - dodał.

Wassermann dopytywała, czy świadek wiedział, że ws. Amber Gold prowadzone są działania operacyjne ABW w ramach wsparcia śledztwa. Tomaszewski odpowiedział, że "jest głęboko przeświadczony, że prokurator nie powinien w ogóle wiedzieć o działaniach operacyjnych". "Ja o działaniach operacyjnych na pewno nic nie wiedziałem. Uważałem zawsze, że włączanie się prokuratora w działania operacyjne mogłoby szkodzić czynnościom operacyjnych czy czynnościom procesowym" - mówił.

Posłanka PiS pytała, czy nikt w Prokuraturze Apelacyjnej nie miał wiedzy, że jest jakieś wsparcie dla śledztwa; świadek odpowiedział, że "przypuszczał, że wsparcie operacyjne było jakieś", ale - jak dodał - nie wie jakie.

Wassermann przywołała spotkanie z 15 sierpnia 2012 r. w Prokuraturze Apelacyjnej, w którym uczestniczyli prokuratorzy m.in. z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku oraz zarząd gdańskiej delegatury ABW. Szefowa komisji pytała, co było przyczyną, że w dzień wolny od pracy została zwołana taka narada. Tomaszewski nie wykluczył, że to mogło być po spotkaniu z funkcjonariuszami ABW. "Ta inicjatywa chyba wyszła ode mnie" - mówił. Dodał, że niewiele z narady pamięta.

Według przytoczonych zeznań świadków z poprzednich przesłuchań komisji, na naradzie w Prokuraturze Apelacyjnej Tomaszewski miał stanąć po stronie ABW, która chciała postawić zarzuty właścicielowi Amber Gold Marcinowi P. Prokurator odpowiedział: "pewnie oceniłem, że funkcjonariusze ABW mają racje i przekonali mnie do tego".

Pytany przez posła PiS Jarosława Krajewskiego, czy na naradzie krytycznie oceniał brak zgody ze strony prokuratury okręgowej na postawienie zarzutów i zatrzymanie Marcina P., Tomaszewski powiedział: "Wyraziłem pogląd, że zarzuty trzeba postawić i zmierzać do tymczasowego aresztowania". Dopytywany przez posła Krajewskiego, czy tylko w sprawie Marcina P., czy także w sprawie jego żony, Katarzyny P., Tomaszewski powiedział, że nie pamięta, co mówił wtedy konkretnie.

Krajewski przywołał notatkę z 17 sierpnia 2012 roku oraz odręczną informację dyrektora gdańskiej delegatury ABW Adama Gruszki, który napisał: "zmiana nastąpiła dopiero po mojej rozmowie telefonicznej z prokuratorem Ireneuszem Tomaszewskim". Poseł Krajewski stwierdził jednocześnie, że w notatce z 17 sierpnia 2012 roku jest informacja, że ówczesny zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku Ryszard Paszkiewicz "był zdania, iż aktualnie brak jest dostatecznych przesłanek do przedstawienia zarzutów i stosowania zatrzymania pana Marcina P.".

Na pytanie, czy podzielał sposób i tempo pracy prokuratury okręgowej w Gdańsku ws. Amber Gold, Tomaszewski powiedział: "Wydaje mi się, że to postępowanie nadmiernie się ślimaczyło". Zastrzegł, że nie pamięta, jakie konkretnie opinie o śledztwie wyrażał podczas narad z prokuratorami i ABW.

Wassermann zapytała, czy jego odwołanie z funkcji prokuratora apelacyjnego miało związek ze sprawą Amber Gold, Tomaszewski zaprzeczył.

Krajewski pytał także świadka, jak ocenia zeznania b. zastępcy prokuratora okręgowego w Gdańsku Ryszarda Paszkiewicza. Mówił on w ubiegłym tygodniu przed komisją, że z punktu widzenia procesowego opłacało się zwlekać ze sprawą Amber Gold, opłacało się chwilę poczekać, aż Amber Gold samo upadnie i wtedy postawić zarzuty.

Tomaszewski powiedział, że "nie zawiódł się" na Paszkiewiczu; dodał, że Paszkiewicz "tak przedstawia swoje poglądy w sprawie, w tym wypadku dość emocjonalnie". Ocenił jednak, że słowo "opłacało się", nawet w dużym cudzysłowie, nie powinno paść.

Krajewski dopytywał Tomaszewskiego, czy słyszał rozmowy prokuratorów, którzy zajmowali się sprawą Amber Gold i wyrażali obawy, że prokuratura zostanie obciążona odpowiedzialnością za doprowadzenie do upadku firmy Marcina P. "Nie pamiętam takiej sytuacji" - odpowiedział świadek.

"Wymagaliśmy od prokuratorów, żeby byli ofensywni i żeby byli odważni, ale ryzyko pracy prokuratorskiej zawsze jest duże" - zaznaczył. Ocenił, że prokuratorzy od sprawy Amber Gold byli odważni, ponieważ ostatecznie postawili zarzuty.

Krajewski pytał, dlaczego Marcin P. dostał zarzuty i został tymczasowo aresztowany 30 sierpnia 2012 r., a jego żona Katarzyna P. została tymczasowo aresztowana dopiero w połowie kwietnia 2013 r. Tomaszewski zapewnił, że "na pewno nie było takiej rozmowy, która by świadczyła, że krąg osób podejrzanych ma być ograniczony do Marcina P.".

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.

Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.