Po wygranej w Syrii prezydent Rosji Władimir Putin chce uzyskać legitymizację inwazji Moskwy na Ukrainie, wciągając prezydenta USA Donalda Trumpa w kolejne złe porozumienie - ocenia w poniedziałek "Washington Post".

Putin działa w typowy dla niego sposób - pisze komentator "WP". "Wykorzystuje armię, by eskalować walki w terenie, a potem zwraca się do Zachodu z propozycjami, które prezentuje jako służące deeskalacji. Odwołując się do europejskich i amerykańskich pragnień zaprowadzenia pokoju bez zachodniej interwencji, rosyjski prezydent wysuwa rzekomy kompromis" - czytamy. Autor ocenia, że "celem propozycji Putina jest tak naprawdę tworzenie podziałów wśród jego wrogów i cementowanie własnych zdobyczy". Jako przykład komentator przypomina wrześniową propozycję rosyjskiego prezydenta w sprawie zorganizowania na wschodzie Ukrainy misji pokojowej ONZ.

Początkowo Moskwa chciała "umieścić te siły (misji pokojowej - PAP) wzdłuż linii rozgraniczenia między armią ukraińską a siłami separatystów. Zdaniem ukraińskiego rządu to po prostu sposób Putina na skonsolidowanie sytuacji, którą Rosja wytworzyła w terenie - czytamy w waszyngtońskim dzienniku. - Mimo to międzynarodowi sojusznicy Ukrainy traktują tę propozycję na poważnie. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zadzwoniła do Putina we wrześniu i przekonała go do ustępstw w jednym punkcie; Putin zgodził się, by siły międzynarodowe zostały rozmieszczone nie tylko wzdłuż linii rozdziału. To sprawiło, że zachodnie rządy uwierzyły, że autentyczne negocjacje z Moskwą są możliwe".

Komentator "WP" przypomina, że specjalny przedstawiciel USA ds. Ukrainy Kurt Volker spotkał się 13 listopada z doradcą rosyjskiego prezydenta Władisławem Surkowem i zaproponował m.in. rozszerzenie strefy obecności planowanej misji pokojowej ONZ i przyznania jej większych pełnomocnictw. Ale "Moskwa odrzuciła 26 z 29 punktów propozycji Volkera" - czytamy.

"WP" przytacza deklaracje wysłannika, że "stara się kontynuować negocjacje". "Są one w impasie przede wszystkim dlatego, że Rosja nie będzie uznawać przepisów nakazujących wstrzymanie walk, wycofanie ze wschodu Ukrainy ciężkiego uzbrojenia oraz umożliwienie dostępu do granicy (ukraińsko-rosyjskiej - PAP). Rosja nadal nawet nie przyzna, że ma na wschodzie Ukrainy swoje siły, nie mówiąc o ich wycofaniu" - pisze komentator "WP".

W poniedziałkowym tekście podkreślono, że także "Ukraina ma swoje zobowiązania w ramach porozumień mińskich, w tym zorganizowanie wyborów lokalnych na wschodzie Ukrainy, nadanie tym terytoriom szczególnego statusu i zagwarantowanie amnestii dla separatystów". "Może do tego dojść jedynie, gdy Putin dotrzyma swojej części umowy" - zastrzega autor.

"Ale jeśli celem Putina jest pozostanie na Ukrainie i ciągłe destabilizowanie tego kraju, powstrzymywanie go od przyłączania się do europejskich instytucji i utrzymanie kontroli nad strefami buforowymi, nigdy nie zgodzi się on na misję pokojową pod warunkami, które stawia Ukraina czy Zachód" - ocenia komentator. Jego zdaniem Putin najprawdopodobniej ponawia swoją strategię z Syrii, "angażując na pokaz amerykańską dyplomację, by zyskać na czasie w celu umocnienia zdobyczy na polu bitwy, i nie ma zamiaru się poddać".

"Trump, a przedtem prezydent Barack Obama, zgodził się na to, sprawiając, że kolejny etap konfliktu rozegra się według reguł rosyjskich. (...) Trump powinien dążyć do pokoju, ale nie na warunkach Putina" - konkluduje komentator "WP". (PAP)

ulb/ kar/