Przedstawiciel władz Taha Abdul-Ghani powiedział, że do zamachu doszło w niedzielę o zmierzchu, gdy władze zajmowały się rozmieszczaniem w obozie rodzin, które uciekły z miasta Al-Kaim kontrolowanego przez tzw. Państwo Islamskie (IS).
Abdul-Ghani twierdzi, że wśród zabitych znalazł się pułkownik policji; jego podejrzenie wzbudziła osoba w długim stroju kobiecym, więc podszedł do niej i objął, co zapewne - jak pisze agencja AP - pozwoliło ograniczyć liczbę ofiar śmiertelnych. W wyniku eksplozji co najmniej 20 osób zostało rannych.
Irackie siły zbrojne wyparły IS z większej części Anbaru i prowadzą obecnie ostatnią fazę wielkiej ofensywy w mieście Mosul na północy Iraku.
Na razie nikt nie przyznał się do niedzielnego zamachu, lecz istnieje podejrzenie, że dokonało go IS, które przeprowadzało w przeszłości podobne ataki.