Za Odrą coraz częściej słychać głosy mówiące o potrzebie zwiększenia zaangażowania w broń nuklearną. Na razie to słowa dość nieśmiałe. Konserwatysta Roderich Kiesewetter (CDU) w rozmowie z Reutersem stwierdził, że Niemcy mogłyby odgrywać ważną rolę w przekonaniu europejskich potęg atomowych, czyli Francji i Wielkiej Brytanii, by rozciągnąć ich gwarancje na całą Europę.
– Jeśli USA już nie chcą zapewniać takich gwarancji, to i tak Europa potrzebuje obrony atomowej w celu odstraszania – mówił polityk po tym, gdy Donald Trump wygrał wybory prezydenckie. Dalej wyjaśniał, że Niemcy nie powinny mieć własnej broni atomowej, by nie zachęcać do tego innych państw europejskich i nie wpłynąć na proliferację broni masowego rażenia.
Kilkanaście dni później wydawca „Frankfurter Allgemeine Zeitung” stwierdził, że francuskie i brytyjskie arsenały jądrowe są zbyt małe, by przeciwstawić się potędze Rosji, więc Niemcy powinny pomyśleć o możliwości posiadania własnej broni atomowej. Kolejnym dowodem na zdecydowaną zmianę klimatu za Odrą są deklaracje padające podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. I choć tutaj o broni atomowej dla Niemiec nikt publicznie nie mówił, to padły jasne deklaracje o radykalnym zwiększeniu budżetów obronnych.
W przypadku wygrania nadchodzących wyborów parlamentarnych przez CDU/CSU można się spodziewać, że temat może się znów pojawić w wypowiedziach polityków partii rządzącej. Jeśli wygra SPD, raczej nie. – Z powodu zmian na świecie w Niemczech można jasno wyczuć zmianę w dyskusji na temat obronności – potwierdza dr Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych. – Kwestię broni atomowej poruszają obecnie poważne osoby, a nie polityczni ekstremiści. Jeszcze kilka lat temu ten temat w ogóle nie był poruszany z przyczyn historycznych. Dziś broń atomowa przestała być w Niemczech tematem tabu – dodaje ekspertka.
Gdyby nasi zachodni sąsiedzi faktycznie postanowili zmienić swoje podejście do broni atomowej, jej pozyskanie zajęłoby co najmniej kilkanaście lat. – Nawet mając doświadczenie w używaniu energii atomowej do celów cywilnych w elektrowniach jądrowych, pojawia się problem skonstruowania pocisku balistycznego. Mającym doświadczenie w tej materii Francuzom zajęło to kilkanaście lat. Niemcy takiego doświadczenia nie mają – tłumaczy Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”. – Jest jeszcze kwestia finansowania. Francja, której budżet wojskowy jest nieco tylko większy niż Niemiec, na utrzymanie arsenału jądrowego wydaje kilka miliardów euro rocznie. Oczywiście jest to rozumiane bardzo szeroko, chodzi m.in. o podtrzymanie zdolności atomowych okrętów podwodnych czy samolotów Mirage 2000 do przenoszenia broni atomowej. Ale trudno sobie wyobrazić, by niedofinansowana niemiecka armia mogła sobie pozwolić na takie wydatki – dodaje Cielma.
Warto pamiętać, że już teraz niemieckie samoloty (podobnie jak holenderskie czy belgijskie) są przystosowane do przenoszenia broni jądrowej w ramach natowskiego programu Nuclear Sharing. Nie jest to jednak broń niemiecka, lecz głównie amerykańska. Tak czy inaczej, nasz zachodni sąsiad zwiększa zainteresowanie wspólną, europejską polityką bezpieczeństwa. W Monachium ogłoszono m.in. utworzenie wspólnej niemiecko-francuskiej floty samolotów transportowych C130 oraz zaangażowanie Niemiec w europejski program tankowania w powietrzu.
Śmigłowce o krok bliżej, ale wciąż daleko
Inspektorat Uzbrojenia MON ogłosił wczoraj „rozpoczęcie negocjacji z trzema wykonawcami, którzy już wcześniej złożyli oferty wstępne na dostawy ośmiu śmigłowców zdolnych do prowadzenia przez wojska specjalne misji poszukiwawczo-ratowniczych w warunkach bojowych oraz ośmiu maszyn przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną zdolnością do prowadzenia misji ratowniczych na morzu”. Chodzi o PZL Świdnik należące do Leonardo, o PZL Mielec należące do koncernu Lockheed Martin oraz o Airbusa. Komisja zaprosiła do składania ofert, które będą obejmowały także offset. Jak podaje resort obrony, postępowanie jest prowadzone w trybie przewidzianym dla zamówień o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. W komunikacie nie pojawia się informacja, kiedy Wojsko Polskie dostanie nowe śmigłowce.