Zgodnie z planowanymi przez Kancelarię Sejmu zmianami, w budynku F, poza głównym gmachem Sejmu, powstanie Centrum Medialne, które ma być kluczowym miejscem współpracy polityków z mediami. Obecnie dziennikarze pracują w budynku gmachu głównego, w którym odbywają się posiedzenia Sejmu. W planach jest też powołanie dwóch stałych korespondentów parlamentarnych na każdą redakcję.
Mularczyk pytany w PR24 o zarzuty, że te plany mogą ograniczyć jawność życia publicznego w Polsce odpowiedział, że "nie chodzi o ograniczenie jawności, ale chodzi o wprowadzenie zasad funkcjonowania mediów w Sejmie". "Jest jawność życia publicznego. Wszystkie prace w Sejmie są monitorowane. Jesteśmy pod setkami kamer, kamery są wszędzie. Wiadomo, co kto mówi, jak się zachowuje. Musi być jakiś komfort pracy. Ja czasami mi uczestniczyłem w komisjach, gdzie był tłum dziennikarzy i miałem nad głową dziesięciu fotoreporterów, którzy robili zdjęcia. Pamiętam kiedyś, że kamerzyści rozcięli Ziobrze wargę. Tak nie może funkcjonować Sejm, musi być pewna kultura zachowania" - mówił.
Mularczyk porównując pracę mediów w polskim parlamencie z tym, jak działają media w Bundestagu, PE i innych krajach powiedział, że "u nas jest kompletny chaos". "Różni ludzie, które mają +sitka+, że tak powiem, biegają za dziennikarzami. Czasami wchodzą za toalety, pytają o różne bzdury. Tak być nie może. To jest miejsce, gdzie tworzymy prawo, tu jest powaga. Tu się rozstrzygają różne decyzje. Politycy nie mogą być pod presją różnych dziwnych ludzi" - mówił.