Wpisana wprost w zasady przyznawania dotacji taksonomia UE i reguła DNSH („nie czyń poważnej szkody”) sprawiają, że ekologia staje się wymogiem, a nie możliwością. O tym, jak w tych realiach odnajduje się sektor budownictwa opowiedział podczas Kongresu Perły Samorządu Kamil Kowalczyk, członek zarządu Unihouse, wskazując, że coraz popularniejszą odpowiedzią staje się budownictwo modułowe – technologia, która idealnie wpisuje się w nowe regulacje, oferując przy tym szybkość wykonania, jakość i przewidywalność kosztów.

KPO napędza zrównoważone budownictwo

Kamil Kowalczyk stwierdził, że głównym motorem napędowym dla zrównoważonych inwestycji, zwłaszcza w mieszkalnictwie, są środki z KPO oraz rosnąca świadomość społeczna i rachunek ekonomiczny. – Inwestorzy zaczynają bowiem liczyć nie tylko koszty budowy (CAPEX), ale również eksploatacji (OPEX). Budynki efektywne energetycznie to realnie niższe rachunki w przyszłości – zaznaczył.

Podkreślił też, że aby samorząd mógł otrzymać wyższe dofinansowanie, musi spełniać szereg wymogów: budować w sposób efektywny energetycznie, dbać o bioróżnorodność, ograniczać zużycie wody i wpływ na środowisko oraz adaptować obiekty do zmian klimatu. Zgodnie z założeniami, od 2026 roku wszystkie nowe obiekty publiczne, od mieszkań, przez szkoły i przedszkola, po placówki służby zdrowia, powinny być realizowane w zgodzie z taksonomią.

Remedium na wyzwania rynku pracy

W dobie ograniczonej dostępności siły roboczej, przeniesienie w przypadku budownictwa modułowego znacznej części prac do fabryki pozwala na precyzyjną kontrolę jakości i takich parametrów, takich jak kluczowa dla energooszczędności szczelność budynku. Szybkość realizacji jest z kolei ważna dla projektów finansowanych z KPO, które trzeba rozliczyć. Przykładem jest kontrakt na budowę pięciokondygnacyjnego budynku w Złocieńcu, który ma powstać w zaledwie 10 miesięcy.

Liczy się także ekonomia. Przedstawiciel Unihouse przywołuje dane, z których wynika, że eksploatacja budynku modułowego może być tańsza o 3-4 zł na metrze kwadratowym miesięcznie w porównaniu do obiektu w technologii tradycyjnej. Poza tym budynki są o około 70 proc. lżejsze od tradycyjnych, co pozwala na budowę na trudnych gruntach lub łatwą nadbudowę istniejących obiektów, np. szkół.

Kamil Kowalczyk powiedział, że popyt na tę technologię dynamicznie rośnie. Jeszcze w 2022 roku firma miała w Polsce jeden kontrakt, dziś rynek krajowy stał się dla niej wiodący.

– To nie chwilowa moda. W perspektywie powojennej odbudowy Ukrainy i związanego z nią ryzyka drenażu rynku pracy, technologie prefabrykowane, ograniczające zapotrzebowanie na siłę roboczą nawet o 40 proc., staną się koniecznością. To przyszłość, która dzieje się na naszych oczach – ocenił przedstawiciel Unihouse.