Białoruskie niezależne media analizują czwartkowe podpisanie umów integracyjnych, zastanawiając się, jak dalekie ustępstwa wobec Rosji one oznaczają. W czwartkowych wypowiedziach Alaksandra Łukaszenki widzą także „zawoalowane uznanie” aneksji Krymu.

Eksperci, z którymi rozmawiała niezależna Nasza Niwa, widzą w zgodzie Łukaszenki na rozpoczęcie wdrażania 28 map integracyjnych, zwanych obecnie programami związkowymi, ustępstwa wobec Kremla.

„Rosja dostaje to, czego chce w ramach realizacji swoich interesów na Białorusi. To tranzyt Białorusi do Rosji, stopniowy, ale jednak” – wskazał były dyplomata Pawieł Macukiewicz. Jak dodał, „nie oznacza to jeszcze, że jutro Białoruś stanie się częścią Rosji, bo to nie jest w jej interesie”.

To ustępstwo Łukaszenki, który jeszcze dwa lata temu nie chciał podpisywać map (integracji - PAP) – wskazała Kaciaryna Barnukowa. Dodała jednak, że również Rosja poszła na ustępstwa, rezygnując z zawarcia w programach związkowych ponadnarodowych instytucji czy wspólnej waluty.

Z kolei analityk Arciom Szrajbman zwrócił uwagę, że obecnie podpisane dokumenty są „dalekie od wersji 2019 r., która przewidywała polityczną integrację” (wówczas Mińsk odmówił podpisania map – PAP), a także nie wskazują konkretnych dat realizacji i są dość „rozmyte”.

„Już ponad 20 lat temu podpisano umowę związkową, która mówiła o wspólnej walucie, parlamencie, konstytucji i nawet symbolice, a my nie możemy znieść roamingu” – ocenił Szrajbman na swoim blogu w Telegramie.

Mapy integracji czy programy związkowe to efekt trzech lat trudnych negocjacji pomiędzy Moskwą, domagającą się zrealizowania umowy związkowej z 1999 r., a Mińskiem, który do tej pory zdecydowanych kroków unikał. W grudniu 2018 r. ówczesny premier Rosji Dmitrij Miedwiediew postawił Mińskowi ultimatum: jeśli Białoruś chce dalej otrzymywać wsparcie gospodarcze od sojusznika, umowa powinna zostać zrealizowana, a nie istnieć tylko na papierze.

Początkowo podpisanie porozumień planowano pod koniec 2019 r., jednak wówczas nie doszło ono do skutku, a pomiędzy Mińskiem i Moskwą doszło do kolejnego kryzysu energetycznego i czasowego wstrzymania dostaw ropy z Rosji.

Negocjacje wznowiono na fali ponownego zbliżenia obydwu krajów po tym, jak na Białorusi wybuchły latem ubiegłego roku masowe protesty z żądaniem uczciwych wyborów, a Moskwa zaoferowała sojusznikowi wsparcie swoich struktur siłowych.

„To kontynuacja 20-letniej rozmowy o zamiarach” – ocenił politolog Andrej Jehorau, analizując piątkowe podpisanie dekretu o programach związkowych. „W dalszym ciągu nie poznaliśmy treści dokumentu. Nie wiadomo, co konkretnie jest w programach związkowych i jakie są zobowiązania stron. Premier (Rosji Michaił – PAP) Miszustin powiedział, że podpisane programy będą wymagały uchwalenia 400 aktów prawnych” – dodał Jehorau.

Na brak konkretów w związku z nieujawnieniem pełnej treści dokumentów, skarży się większość niezależnych ekspertów.

Analitycy zwrócili uwagę na jeszcze jedno: słowa Łukaszenki, są, ich zdaniem, aluzją do możliwego uznania aneksji Krymu. Pomimo sojuszniczych relacji z Moskwą Mińsk unikał dotąd tego kroku, chociaż wiadomo, że Rosjanom bardzo na nim zależy.

Łukaszenka złożył w czwartek życzenia mieszkańcom zaanektowanego Krymu z okazji rosyjskiego Dnia Jedności Narodowej i poskarżył się, że Władimir Putin „obiecywał, obiecywał, ale nie zabrał go na Krym”. Rosyjski lider uczestniczył w posiedzeniu Rady Najwyższej Państwa Związkowego przez wideołącze z Sewastopola.

Eksperci niezależni zgodnie uznali, że słowa Łukaszenki nie padły przypadkowo, oceniając je jako będące elementem targu „zawoalowane uznanie” czy „zbliżenie się do uznania” rosyjskiej aneksji Krymu, który w świetle prawa międzynarodowego jest terytorium Ukrainy.

Białoruski deputowany Andrej Sawinych pośpieszył nawet z komentarzem, że „de iure i de facto strona białoruska już dawno uznała Krym za rosyjski, nie było jedynie politycznego oświadczenia, żeby to sformalizować”. W słowach Łukaszenki Sawinych dostrzegł „niedwuznaczne ogłoszenie” tego faktu.

W piątek sprawę skomentował rzecznik Kremla: „Na Białorusi parlament nie określa polityki zagranicznej. Tak jak u nas, jest to prerogatywa prezydenta”.

Zarówno to, że Putin, pomimo wcześniejszych zapowiedzi, nie przyjechał osobiście do Mińska na posiedzenie Rady Najwyższej Państwa Związkowego (a wcześniej na dwa regionalne szczyty) i nie padły żadne konkrety w sprawie nowych kredytów dla Białorusi, niezależni analitycy odebrali jako sygnał, że negocjacje pomiędzy sojusznikami na temat rzeczywistej formy pogłębienia integracji ciągle są w toku.

Z kolei media państwowe jednym głosem mówią o „przełomie”, przyszłych korzyściach gospodarczych z pogłębienia integracji, a także o dalszym poparciu Rosji dla Białorusi w sytuacji konfrontacji Mińska z Zachodem.

Z informacji rządów wynika, że programy związkowe przewidują koordynację polityki makroekonomicznej i finansowej, pieniężnej i kredytowej, tworzenie (nie wcześniej niż w 2023 r.) wspólnych rynków energetycznych i polityki przemysłowej, ujednolicone zasady konkurencji czy harmonizację spraw bankowych i operacji walutowych, integrację systemów płatniczych, wspólny rynek łączności, zniesienie roamingu itd. „Harmonizowane” mają być regulacje podatkowe i celne, dziedziny transportu, etykietowania, kontroli sanitarnych i weterynaryjnych, ochrony praw konsumentów.