Współpraca ze szpitalem na warszawskim Solcu od początku pandemii przebiegała prawidłowo i jego zarząd nie zgłaszał zastrzeżeń do szpitala tymczasowego ani szpitala macierzystego przy ulicy Wołoskiej - podkreślił w sobotę dyrektor Szpitala Narodowego dr Artur Zaczyński.

Zaczyński wydał oświadczenie w związku z publikacją wywiadu na portalu Onet.pl z anonimową lekarką ze szpitala na warszawskim Solcu; odniósł się w nim do informacji dotyczących Szpitala Narodowego. Oświadczenie przekazała PAP Iwona Sołtys z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.

Zaczyński zauważył, że w wywiadzie pada stwierdzenie: "przekazanie pacjenta do szpitala na Stadionie Narodowym jest praktycznie niemożliwe. Mnie nie udało się jeszcze wysłać tam ani jednego z moich chorych."

"Od początku działalności Szpitala Narodowego zarejestrowaliśmy 17 zgłoszeń ze Szpitala Solec. Osiem osób przyjęto, trzy nie wymagały hospitalizacji (zostały skierowane do izolacji), a w przypadku jednej lekarz szpitala na Solcu podał, że nie ma czasu na podawanie parametrów pacjenta. Pięć osób zostało zdyskwalifikowanych (pacjent po złamaniu kręgosłupa; brak objawów - pacjent wymagający opieki chirurgicznej; pacjent z patogenem alertowym; zaburzenia rytmu serca i brak dodatniego wyniku na covid; brak aktualnych badań laboratoryjnych)" - podkreślono w oświadczeniu.

Jak zaznaczono, "fakt, że nie wszyscy pacjenci kwalifikowani są do przyjęcia do szpitala tymczasowego, wynika z zarządzania bezpieczeństwem pacjentów", a tak długo, jak mogą oni otrzymać opiekę lekarską w standardowym szpitalu, tak długo należy ich tam kierować, ponieważ szpital standardowy posiada najszersze spektrum możliwości udzielania pomocy (również w sytuacji występowania chorób współistniejących).

"Współpraca ze szpitalem na Solcu od początku pandemii przebiegała prawidłowo i zarząd Szpitala nie zgłaszał zastrzeżeń do szpitala tymczasowego ani szpitala na macierzystego przy ulicy Wołoskiej" - głosi oświadczenie.

"W artykule możemy przeczytać, że do szpitala na Narodowym przyjeżdżają lekarze, żeby otrzymać dodatek covidowy. Zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych za stanie przy pustych łóżkach. Ja w niecovidowym szpitalu zarabiam 6 tys. miesięcznie i razem z moim zespołem padam na twarz ze zmęczenia, mając na co dzień pacjentów covidowych. Stawki, które oferujemy w Szpitalu Narodowym, nie odbiegają od stawek oferowanych przez inne szpitale, szczególnie, jeżeli uwzględnimy dodatek za pracę przy COVID-19." - czytamy w oświadczeniu.

Podkreślono w nim, że "wszyscy lekarze pracujący w Szpitalu Narodowym to osoby, które były weryfikowane pod kątem zabezpieczenia odpowiedniej liczby personelu medycznego w ich placówkach macierzystych". "Ustalano, czy dana osoba szuka pracy w Szpitalu Narodowym, bo odchodzi ze swojej placówki, a jeżeli traktuje ją jako dodatkowe zajęcie, to czy ma zgodę szefa z macierzystej placówki, aby dyżurować na stadionie. Dyrektorzy poszczególnych placówek pytani są, czy zatrudnienie danego lekarza w Szpitalu Narodowym nie osłabi ich potencjału" - zaznaczono.

Jak dodał dr Zaczyński w wywiadzie pojawia się stwierdzenie: "Kiedy w szpitalu na Stadionie Narodowym wciąż dostawia się nowe łóżka, które stoją puste, u nas bez przerwy leżą pacjenci na starych, rozsypujących się łóżkach. Dlaczego nam nie przekażą tych łóżek? U nas byłyby naprawdę wykorzystywane".

"W Szpitalu Narodowym nie ma czegoś takiego jak puste łóżka. Od początku działalności Szpitala Narodowego przyjęliśmy blisko 250 pacjentów. Na 19 grudnia 2020 roku na 112 łóżek, które możemy obsłużyć, zajętych jest ponad 80. Nieustannie utrzymujemy Szpital Narodowy w gotowości zgodnie z zasadami przyjmowania pacjentów do szpitali tymczasowych. Zdolności te możemy zwiększać adekwatnie do potrzeb wynikających z aktualnej sytuacji epidemicznej" - czytamy w oświadczeniu.