Amerykańska policja aresztowała podejrzanego o postrzelenie w ubiegłym tygodniu dwóch policjantów w Ferguson w stanie Missouri. Mężczyzna twierdzi, że funkcjonariusze zostali ranni przypadkowo.

Ferguson to miasteczko, gdzie w ubiegłym roku policjant zastrzelił nieuzbrojonego, czarnoskórego nastolatka. W ubiegłym tygodniu doszło tam do kolejnych manifestacji przeciwko uprzedzeniom rasowym. W pewnym momencie padły strzały. Dwaj policjanci zostali ranni - jeden w twarz, drugi w bark. Demonstranci twierdzili, że strzelano z pobliskiego wzgórza.

Badania balistyczne wykazały jednak, że strzały padły z bliższej odległości a weekend zatrzymano 21-letniego Jeffrey'a Williamsa, który przyznał, że stał w tłumie manifestantów naprzeciwko komendy policji. Zeznał on, że pokłócił się z kilkoma osobami i to w ich stronę skierował pistolet. Williams twierdzi, że spudłował i że kule przypadkowo trafiły funkcjonariuszy. Prokuratura sceptycznie odnosi się do zeznań podejrzanego ale na razie nie wyklucza, że mówi on prawdę. Organizatorzy demonstracji podkreślają, że Williams nie jest jednym z nich. Z nieoficjalnych informacji wynika, że został on aresztowany po doniesieniu innych uczestników manifestacji.