Mieszkający w Stanach Zjednoczonych chirurg, który zaraził się ebolą w Afryce, zmarł szpitalu w Nebrasce. Lekarze mówią, że nie dało się go uratować, gdyż był w bardzo zaawansowanym stadium choroby.

Doktor Martin Salia mieszkał w Stanach Zjednoczonych, choć był obywatelem Sierra Leone. To właśnie tam zaraził się ebolą. 6 listopada wystąpiły u niego objawy choroby. Testy jednak nie wykazały obecności wirusa. Dopiero kilka dni później badania laboratoryjne potwierdziły, że jest chory na ebolę. Salia był już wtedy bardzo chory. Gdy w sobotę przywieziono go do szpitala w Omaha w Nebrasce, jego nerki i płuca prawie nie funkcjonowały. Dziś nad ranem czasu lokalnego zmarł. "W daleko zaawansowanej fazie choroby nawet najnowsze technologie medyczne nie są w stanie pomóc pacjentom z ebolą, jeśli przekroczą pewną krytyczną granicę" - mówił rzecznik Centrum Medycznego Nebraski Taylor Wilson.

Doktor Martin Salia jest drugim pacjentem, który umiera na ebolę w amerykańskim szpitalu. Pierwszym był Liberyjczyk, u którego także późno zdiagnozowano chorobę. Wszyscy pozostali pacjenci zakażeni wirusem przeżyli.