Odwołany przez abp. Henryka Hosera ks. Wojciech Lemański zaznaczył, że to, co wydarzyło się w styczniu 2010 roku podczas jego spotkania z hierarchą było "obrzydliwe" i "traumatyczne". Lemański uważa się on za ofiarę tamtej sytuacji i oczekuje od Hosera przeprosin.

Ksiądz Wojciech Lemański opublikował wczoraj na stronie internetowej parafii w Jasienicy pod Tłuszczem dekret biskupa warszawsko-praskiego Henryka Hosera z 5 lipca. Wynika z niego, że 52-letni ksiądz ma w trybie niemal natychmiastowym opuścić parafię i udać się do domu księży emerytów.

Odwołany z funkcji proboszcza Lemański napisał w poniedziałek na blogu, że nie chce szkodzić Kościołowi, jednak nie da się z niego wypchnąć. W oświadczeniu ks. Lemański napisał, że został odwołany przez abp. Hosera z powodu pewnego wydarzenia, które miało miejsce w styczniu 2010 roku - było ono, jak to określił Lemański, "głęboko niestosownym zachowaniem wobec księdza".

Pytany o to zdarzenie w "Kropce nad i" Lemański powiedział tylko, że było ono "obrzydliwe" i traumatyczne". Dodał, że uważa się za "osobę skrzywdzoną, za ofiarę tamtej sytuacji". "Ofiara ma swoje prawa. Nie zamierzam z nich rezygnować" - mówił ks. Lemański w TVN24.

Zaznaczył też, że "jeżeli uczestnik tego spotkania, jedyny poza mną, chce to przeciąć, to może to zrobić". Lemański ma nadzieję, że abp Hoser przeprosi go za "niestosowne zachowanie".

Probostwo księdza Wojciecha Lemańskiego w parafii w Jasienicy wygasa 14 lipca.