Chociaż zatrzymano prawdopodobnego sprawcę, makabryczna zbrodnia w Gdańsku wciąż owiana jest wieloma tajemnicami.

- Jeśli Samir S. nie zechce złożyć prawdziwych wyjaśnień, nigdy nie dowiemy się, co tak naprawdę zaszło na miejscu zbrodni - mówi jeden z policjantów w rozmowie z "Gazetą Wyborczą. Pomimo zatrzymania Samira S., który prawdopodobnie dokonał zbrodni w Gdańsku, wciąż nie ustalono wielu faktów dotyczących tragicznego dnia.

Według niektórych ustaleń między śmiercią pierwszej z ofiar a zgonem dwóch pozostałych istnieją trzy godziny różnicy. - Gdyby upierać się przy prostym rabunku, jedyne sensowne wyjaśnienie byłoby takie: sprawca przychodzi do mieszkania w Gdańsku, gdy jest w nim tylko gospodarz Adam K. Następnie spędza w tym mieszkaniu trzy godziny, do czasu powrotu do domu Agnieszki K. z dzieckiem. Obie giną, bo zaskoczyły zabójcę na miejscu zbrodni. Śmierć dziecka jest przy tym przypadkowa albo sprawca działa w jakimś amoku. Tylko jaki sprawca pozostawałby na miejscu zbrodni przez trzy godziny? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza". Nie ustalono także w jakich okolicznościach zginęło na miejscu 14-miesięczne dziecko.

Tajemnicą pozostaje w jaki sposób Samir S. wszedł w kontakt z Adamem K., ojcem zamordowanej rodziny. 32-letni gdańszczanin był miłośnikiem militariów. Za próbę wysłania do USA 97 łóż karabinka automatycznego Beryl 21 marca miał stanąć przed sądem. Zginął zanim do tego doszło. - Sprzedawał też elementy broni strzeleckiej produkowanej po wojnie, w jego garażu znaleziono m.in. dwie skrzynie magazynków od karabinów Kałasznikow - czytamy w "Gazecie".

Według ustaleń oficera łącznikowego policji w Rosji to nie pierwsza zbrodnia, w którą zamieszany był Samir S. Miał już związek z zabójstwem moskiewskiego milicjanta. TVN 24 dotarł do informacji o wyroku, zgodnie z którym na 10 miesięcy Samir K. miał trafić do kolonii karnej za posiadanie nielegalnej broni i sfałszowanych dokumentów. - Sąsiedzi w Elblągu nie mieli pojęcia o kryminalnej przeszłości Samira S. Uważali go za bezrobotnego mitomana, który chciałby "być kimś" - tak jak jego siostra, która skończyła w Polsce studia i prowadzi działalność gospodarczą - pisze Gazeta. W Polsce Samir S. podszywał się także pod dziennikarza, posługując się fałszywą legitymacją "Dziennika Bałtyckiego". Wiadomo też, że z powodu orzeczenia psychiatry przerwał służbę wojskową w Rosji.

Do morderstwa doszło 14 marca. Osoby, które zginęły w kamienicy przy Długiej w centrum Gdańska to 30-letnia kobieta, 33-letni mężczyzna i półtoraroczne dziecko.