Minister transportu zaapelował w TVN 24 do związkowców kolejowych, aby "strajk, który uderzy w pasażerów i ich własną firmę, przełożyli na inną godzinę albo dzień". Zaznaczył jednocześnie, że rozmowy ze związkowcami są prowadzone "pod presją pistoletu przyłożonego do skroni".

Powodem sporu między związkami a pracodawcami są ulgi przejazdowe dla kolejarzy. Jesienią zarząd PKP ogłosił, że dotychczasowe zniżki będą obniżone z obowiązujących 99 procent do 80 procent. Co więcej, prawo do ulg mieliby stracić między innymi emeryci kolejowi i dzieci kolejarzy. W grudniu kolejarze zapowiadali, że jeśli zarząd nie wycofa się ze swoich pomysłów, to dojdzie do strajku.

Związkowcy kolejowi chcą teraz przeprowadzić strajk ostrzegawczy w piątek w godz. 7-9. Nowak przekonywał w TVN 24, że organizowanie strajku w godzinach szczytu, w czasie, gdy temperatury spadły dużo poniżej zera, uderza wyłącznie w pasażerów.

"Apeluję, że żeby nie brali pasażerów jako zakładników i nie pozostawiali ich samym sobie" - zaapelował do związkowców Nowak, przypominając, że

Nowak podkreślił też, że "strona związkowa dramatycznie szuka pretekstu do strajku, chce się przetestować w sporze zbiorowym z pracodawcą", jednak ich żądania są wygórowane. Podwyżki w wysokości 720 zł, jakich związkowcy żądają jako rekompensatę za utratę ulg, zdaniem Nowaka rozłożą firmę.

Minister oskarżył też w TVN 24 związkowców, że rozmowy z nimi są prowadzone "pod presją pistoletu przyłożonego do skroni".