Premier Izraela Benjamin Netanjahu we wtorek ponownie zapowiedział, że jego kraj dokona ataku na Iran bez wsparcia USA, jeśli państwa Zachodu nie wyznaczą Teheranowi nieprzekraczalnej granicy w rozwijaniu kontrowersyjnego irańskiego programu nuklearnego.

"Świat powtarza Izraelowi, żeby zaczekał, że wciąż mamy czas. Ja odpowiadam na to: na co mam czekać i jak długo? Ci przedstawiciele społeczności międzynarodowej, którzy nie chcą wyznaczyć Iranowi czerwonej linii, nie mają moralnego prawa zapalać czerwonego światła przed Izraelem" - powiedział Netanjahu na konferencji prasowej w Jerozolimie.

"Jeśli Iran przekona się, że czerwona linia nie istnieje, że nie ma ostatecznego terminu (w kwestii jego programu jądrowego), to zrobi dokładnie to, co robi teraz - w dalszym ciągu, bez żadnych utrudnień, będzie dążyć do osiągnięcia potencjału broni nuklearnej, a potem do produkcji bomb atomowych" - zaznaczył.

Użycie przez Netanjahu słowa "termin" wskazuje, iż jego wypowiedź mogła być uszczypliwością pod adresem sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która w zeszłym tygodniu mówiła, że "USA nie będzie wyznaczała terminów w dalszych stosunkach dyplomatycznych z Iranem" - zauważa agencja Reutera.

Również we wtorek minister ochrony środowiska Gilad Erdan z rządzącej prawicowej partii Likud premiera Netanjahu przypomniał w wywiadzie dla radia, że w 2007 roku siły powietrzne Izraela, mimo braku wsparcia ze strony USA, zbombardowały syryjski reaktor nuklearny w pobliżu miasta Dajr az-Zaur. Według Reutera minister chciał w ten sposób zasugerować, że Izrael może podjąć jednostronną decyzję o prewencyjnym ataku także w przypadku Iranu.

"Według doniesień z tamtego czasu (ówczesny) prezydent USA George W. Bush nie odniósł się entuzjastycznie do tego ataku, nie zgodził się na udział w nim USA, a i tak ostatecznie podjęto właściwy krok" - powiedział Erdan.

O samym ataku, który jest objęty tajemnicą wojskową, wciąż wiadomo niewiele, a władze Izraela nigdy oficjalnie go nie potwierdziły. Twierdzą, że mogłoby to sprowokować Syrii do działań odwetowych, jednak zdaniem części komentatorów powodem milczenia na ten temat może być niepowodzenie misji.

Rząd Netajahu wielokrotnie podkreślał, że w razie potrzeby jest gotów zaatakować irańskie instalacje nuklearne mimo podzielonej opinii publicznej w kraju oraz apelów Zachodu o więcej czasu dla wysiłków dyplomatycznych.

Tygodnik "New Yorker" wskazuje, że o ile w przypadku syryjskiego reaktora chodziło o pojedynczą, odsłoniętą konstrukcję, o tyle w Iranie znajdują się liczne i dobrze chronione instalacje nuklearne, rozmieszczone w odległych miejscach.

Iran odrzuca oskarżenia wspólnoty międzynarodowej o potajemne dążenie do uzyskania broni jądrowej. Twierdzi, że wzbogacony uran jest mu potrzebny jako paliwo do reaktora doświadczalnego służącego celom medycznym. W związku z programem atomowym na Iran nałożono sześć rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, a czego cztery obwarowane są sankcjami.