Dwaj pracownicy zostali w środę poparzeni, na szczęście niegroźnie, parą, która wyciekła w najstarszej francuskiej elektrowni atomowej w Fessenheim. Operator tej elektrowni - Electricite de France - zaprzeczył pogłoskom, jakoby wybuchł tam pożar.

Według Electricite de France do incydentu z parą doszło podczas rutynowych czynności serwisowych.

Wicedyrektor Instytutu Bezpieczeństwa Nuklearnego Thierry Charles powiedział, że do wypadku doszło nie w budynku, w którym znajduje się reaktor, lecz w przylegającym do niego pomieszczeniu. Pracownicy przygotowywali tam roztwór chemiczny, który miał być wykorzystany do czyszczenia, doszło do "nieoczekiwanej reakcji chemicznej" i gwałtownego uwolnienia pary. "Nie miało to nic wspólnego z radioaktywnością" - podkreślił.