Europoseł i wiceprezes PiS Zbigniew Ziobro powiedział w sobotę w Opolu, że o ewentualnych koalicjantach jego partia będzie rozmawiać po wyborach, ale na pierwszym planie jest PSL.

"O tym będzie można ostatecznie powiedzieć, kiedy policzymy wszystkie szable. Każde ugrupowanie będzie oceniać wówczas, jaką ma siłę, a o tym rozstrzygną wyborcy" - mówił Ziobro w Opolu na konferencji prasowej.

Zastrzegł, że jeśli okaże się, że PiS wygrało wybory "to możliwe są różne scenariusze". "Może wygramy je w sposób tak znaczący, że nie będziemy musieli szukać koalicjanta. (...) Bardziej realistyczny jest taki scenariusz, że PiS wygrywając wybory będzie musiało budować koalicję. Tu na pierwszym planie pojawia się PSL, które nie zaprzecza, że jest gotowe taką koalicję zawrzeć" - wyjaśnił wiceprezes.

Zaznaczył, że trzeba też pamiętać o tym, że w każdym ugrupowaniu, które nie wygra wyborów, które "przegra władzę", pojawiają się "duże napięcia, rozliczenia i konflikty, które prowadzą wręcz do rozłamów".

W ocenie Ziobry do takiej sytuacji może dojść także w Platformie Obywatelskiej, w której jest "coraz więcej widocznych pęknięć i napięć". "Może dojść do tego rodzaju przesunięć, które pozwolą na wyłonienie się jakiejś nowej jakości w polskim parlamencie i zawarcie koalicji PiS-u z tymi ludźmi, którzy zdecydują się rozstać z Platformą" - uznał europoseł.

Wiceprezes PiS podkreślił, że nie jest zwolennikiem budowanie koalicji pomiędzy ugrupowaniami zasadniczo różniącymi się programem. "Uważam, że władza jest ważna, żeby ją sprawować, bo Polska potrzebuje zmiany, ale nie może być to władza za wszelką cenę. Trzeba być lojalnym wobec swojego programu" - podsumował Ziobro.