Pełnomocnicy bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej Rafał Rogalski i Aleksander Pociej odmiennie ocenili wykluczenie przez prokuratorów wojskowych możliwości dokonania zamachu. Zgodzili się jednak, że nie można obecnie twierdzić, iż zamach miał miejsce.

W piątek, podczas konferencji prasowej, polska prokuratura poinformowała, że w toku śledztwa nie znaleziono przesłanek, aby stwierdzić, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem doszło do "czynu o charakterze terrorystycznym". "Takie stanowisko będzie potwierdzone w dokumencie kończącym postępowanie" - mówił szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg. Zastrzegł, że jeśli pojawiłaby się w tej materii jakaś nowa realna przesłanka, prokuratura wróci do badania tej hipotezy.

"Ta decyzja to coś, co dla mnie jest oczywiste; należy zapytać, na jakiej podstawie do tej pory niektórzy, w tym także prawnicy, twierdzili i straszyli opinię publiczną, że miał miejsce jakiś zamach" - powiedział mec. Aleksander Pociej, który reprezentuje bliskich sześciu ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym rodzinę posła PO Arkadiusza Rybickiego.

"Śledztwo ma charakter rozwojowy"

Z kolei według mec. Rafała Rogalskiego, który jest pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego oraz bliskich pięciu innych ofiar katastrofy, oświadczenie prokuratury dotyczące wykluczenia zamachu "jest wadliwe i niezrozumiałe z punktu widzenia prawa karnego i taktyki prowadzenia śledztwa". "To nie jest tak, że uważam, iż mamy do czynienia z zamachem, ale śledztwo ma charakter rozwojowy" - powiedział mecenas.

Według Rogalskiego wątek zamachu trzeba postrzegać nie tylko sensu stricto, czyli jako na przykład podłożenie bomby, ale także sensu largo, czyli jako celowe wprowadzanie w błąd pilotów Tu-154M.

"Nadal brakuje dowodów o charakterze pierwotnym, które znajdują się w Rosji"

Rogalski wskazał, że w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę wojskową nadal brakuje dowodów o charakterze pierwotnym, które znajdują się w Rosji. Dodał, że chodzi m.in. o oryginały tzw. czarnych skrzynek, wrak Tu-154M oraz pełną dokumentację z sekcji zwłok ofiar. "Dlatego wykluczanie na tym etapie jakiegokolwiek wątku jest błędne" - zaznaczył.

Pociej wskazał natomiast, że tzw. czarne skrzynki zostały skopiowane w obecności polskich prokuratorów, ponadto jeden oryginalny rejestrator ATM - zapisujący parametry lotu - znajduje się w Polsce. "Prokuratura polska dysponuje rosyjskimi ekspertyzami wraku i rozumiem, że decyzja została podjęta także na podstawie tych ekspertyz" - dodał.

"Jest to pytanie bardziej polityczne niż prawne, albo w ogóle nie wierzymy prokuraturze rosyjskiej w żadnym calu, albo wierzymy" - powiedział Pociej. Dodał, że do tej pory, oprócz kwestii dotyczącej unieważnienia pierwszych zeznań kontrolerów lotu ze Smoleńska, nie spotkał się z działaniem prokuratury rosyjskiej, które budziłoby jakieś wątpliwości.

W ocenie Pocieja pozytywnie należy ocenić fakt, że polska prokuratura będzie badała w tej sprawie jeszcze kwestie techniczne. Prokurator Szeląg mówił na konferencji, że wątek ewentualności wystąpienia usterki technicznej polskiego Tu-154M zyskał na znaczeniu w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej po rosyjskim zaleceniu wycofania z eksploatacji maszyn tego typu.

"Jasne jest, że jeśli pojawia się taka wątpliwość co do sprawności tupolewów, jako rodzaju samolotów, to jest to nowy wątek i słuszną decyzją jest, aby to sprawdzić" - powiedział Pociej. Dodał, że nadal do końca nie wiadomo, dlaczego w pewnym momencie, po komendzie odejścia, to odejście Tu-154M z podchodzenia do lądowania w Smoleńsku nie nastąpiło.