Trzeba zakazać rodzenia przez surogatki na Ukrainie dzieci dla obcokrajowców - ocenił w poniedziałek ukraiński rzecznik praw dziecka Mykoła Kułeba. Według niego 80 proc. dzieci urodzonych przez matki zastępcze w tym kraju "jest wywożonych za granicę".

"Uważam, że dzisiaj trzeba zamykać ten +rynek+ dla zagranicznych par. W odniesieniu do ukraińskich par, trzeba to omawiać, przedyskutować, ponieważ należy mówić o uporządkowaniu tej działalności" - oświadczył na poniedziałkowym briefingu Kułeba, cytowany przez agencję Ukrinform. "Ale jeśli chodzi o te dzieci, które rodzone są przez surogatki, to prawie 80 proc. to dzieci, które wywożone są za granicę" - dodał.

W poniedziałek rzeczniczka praw człowieka Ukrainy Ludmyła Denisowa poinformowała, że MSZ w Kijowie wydało pozwolenia 79 obcokrajowcom na przyjazd na Ukrainę w celu odebrania dzieci urodzonych przez surogatki. Jak dodała, 91 małżeństw zwróciło się do niej o pomoc z formalnościami dotyczącymi 97 dzieci urodzonych na Ukrainie przez matki zastępcze. Wskazała, że dotyczy to dzieci przebywających w ośmiu różnych klinikach.

Wyjaśniła, że "przyjeżdżają już" pary z Argentyny, Włoch, Hiszpanii, Francji. Po obowiązkowej kwarantannie będą mieć możliwość zobaczenia swoich dzieci - dodała. W sobotę ukraińska redakcja Radio Swoboda podała, że do Kijowa przyleciało już 19 par z Argentyny.

Kilka tygodni temu ukraińskie media obiegło nagranie opublikowane przez klinikę medycyny reprodukcyjnej BioTexCom poświęcone temu, jak wygląda opieka nad 51 niemowlętami urodzonymi przez surogatki, które przez zamknięcie granic nie mogą być odebrane przez genetycznych rodziców z zagranicy. Nagranie z prowadzonego przez tę klinikę tzw. hotelu "Wenecja" wywołało debatę na temat surogacji w tym kraju.

Denisowa sprecyzowała, że w tym hotelu przebywa obecnie 72 niemowląt, rodzice 62 z nich jeszcze nie przyjechali na Ukrainę.