Oskarżenia byłego agenta CBA Tomasza Kaczmarka wobec szefa MSWiA oraz b. wiceszefa CBA o wywieranie na niego nacisków podczas operacji dotyczącej rzekomej willi Kwaśniewskich to sprawa polityczna - skomentował reportaż "Superwizjera" wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.

"Słyszałem już bardziej wzruszające historie i dziwię się, że z tego jest taki ogromy dym" - odniósł się Wójcik do reportażu "Superwizjera" w porannym programie "Kawa na Ławę" w TVN24. Dodał, że bardzo często zdarza się, że osoba, która jest podejrzewana o popełnienie przestępstwa stosuje taką linię obrony. Podkreślił, że sami dziennikarze mają wątpliwości, czy "agent Tomek" mówi prawdę. "Obejrzałem pierwszą część i potem dyskusję. (Dziennikarze - PAP) mieli wątpliwości, czy on mówi prawdę, czy nie. Przez kilka lat mówił zupełnie coś innego (...)" - powiedział wiceminister.

Były agent CBA Tomasz Kaczmarek ("agent Tomek") w reportażu "Superwizjera" wyemitowanym w sobotę przez TVN24 oskarżył szefa MSWiA, ministra koordynatora służb specjalnych, b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego oraz b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika o wywieranie na niego nacisków podczas operacji dotyczącej rzekomej willi Kwaśniewskich. W reportażu przedstawiono jego wypowiedzi, które miały pochodzić z konfrontacji z jednym ze świadków z połowy grudnia 2019 r. w siedzibie CBA. Kaczmarek mówi m.in. o tym, że dowody zebrane w operacji dotyczącej willi w Kazimierzu Dolnym, która miała rzekomo należeć do byłej pary prezydenckiej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, są wynikiem "rozkazów i poleceń od Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika". "Miałem wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym mógłby w jakiś sposób nielegalny należeć do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Ja osobiście nigdy takiego przeświadczenia nie powziąłem, a moje notatki i złożone zeznania są efektem nacisków ze strony moich byłych przełożonych" - mówił były agent CBA.

Wiceminister sceptycznie wyraził się o zmianie linii obrony agenta Tomka. Stwierdził, że gdy stawia się mu poważne zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, sprawa nagle staje się polityczna.

"Przez lata (agent Tomek - PAP) mówił coś innego i nagle, gdy postawione zostały mu zarzuty, a sprawa jest poważna, bo chodzi o udział w zorganizowanej grupie przestępczej w kwestii prania brudnych pieniędzy, nagle zmienia się zupełnie linia i mówi się, że to jest bardzo polityczna sprawa. To dziwna historia" - powiedział Wójcik.