Dziennikarze francuskiej telewizji BFMTV odmówili relacjonowania poniedziałkowych akcji ruchu "żółte kamizelki", chcąc wyrazić swój sprzeciw wobec napaści, których ofiarą padło w czasie weekendu kilku dziennikarzy tej stacji.

W sobotę ekipa reporterów telewizji oraz ich ochroniarze zostali pobici w czasie manifestacji "żółtych kamizelek" w Rouen, a ich koledzy w Paryżu odnieśli lekkie obrażenia od petard odpalonych przez protestujących na Polach Elizejskich.

Po tych incydentach "cały zespół reporterów, przy wsparciu całej redakcji, wspólnie zdecydował, że na znak protestu nie uda się w poniedziałek w żadne miejsce" akcji "żółtych kamizelek" - pisze AFP.

Decyzja podjęta została "po napaściach, których niektórzy nasi koledzy doświadczyli podczas ostatniego weekendu" - podkreślono w komunikacie przesłanym do dziennikarzy innych redakcji. "Nie chcemy w ten poniedziałek udzielać głosu +żółtym kamizelkom+, by zakwestionować działania niektórych z nich" - powiedział w rozmowie z AFP przewodniczący działającego w BFMTV Stowarzyszenia Dziennikarzy Francois Pitrel.

Podkreślił, że redakcja nie sprzeciwia się wszystkim akcjom "żółtych kamizelek", ale z jej punktu widzenia "niektóre wydarzenia są niezwykle poważne i niepokojące" i "wpływają na wolność prasy i sposób, w który pracuje się" podczas tych trwających od połowy listopada protestów.

Podczas sobotnich demonstracji "żółtych kamizelek" w całej Francji przeciw rosnącym kosztom utrzymania protestowało ok. 50 tys. ludzi. W kilku miejscach, m.in. w stolicy, doszło do starć między manifestującymi a siłami bezpieczeństwa; miały miejsce również przypadki wtargnięć do budynków różnych instytucji.

Demonstrujący od półtora miesiąca ruch "żółtych kamizelek" oprócz rezygnacji z planowanej podwyżki podatków od paliwa, z której rząd już się wycofał, domaga się podniesienia płac, emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych. Zgłasza też żądania polityczne, w tym dymisji prezydenta Francji Emmanuela Macrona. (PAP)

ulb/ ap/