Ich zdaniem działania władz miasta były bezpodstawne i motywowane politycznie. Miasto odpiera te zarzuty.
Zaplanowany na niedzielę dla uczczenia pamięci powstańców śląskich przemarsz członków i sympatyków tych organizacji przez centrum Katowic nie doszedł do skutku. Po pokonaniu kilkudziesięciu metrów został zablokowany przez kontrmanifestację. Jak informował wcześniej prezydent Katowic Marcin Krupa – w przeciwieństwie do narodowców - jej organizatorzy nie uzyskali zgody na zgromadzenie, ponieważ wystąpili o nią zbyt późno.
Uczestnicy kontrmanifestacji siadali na ulicy, blokując przejście. Usuniętych przez policję zastępowali następni. Po blisko godzinnej konfrontacji obu środowisk, legalną demonstrację środowisk narodowych rozwiązano. Władze miasta motywowały ten krok troską o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi. Narodowcy nie chcieli się rozejść mimo wezwań. Policjanci użyli siły i gazu.
Jak podała policja, zatrzymano 9 osób, które naruszyły nietykalność cielesną policjantów i znieważały ich, a także brały udział w zbiegowisku. Wylegitymowano też 35 osób, przeciwko którym zostaną skierowane wnioski o ukaranie.
Nadkomisarz Paweł Warchoł z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach poinformował w poniedziałek po południu, że trwają czynności z udziałem zatrzymanych. Po ich zakończeniu i przedstawieniu zatrzymanym zarzutów będą mogli wrócić do domu.
"Działania podjęte przez miasto i – w późniejszym okresie - policję były bezprawne i bezpodstawne. Czekamy na dostarczenie przewodniczącemu zgromadzenia decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia na piśmie. W ciągu 72 godzin urząd miasta ma obowiązek to zrobić. Kiedy tylko ją dostaniemy, będziemy składać odwołanie do sądu okręgowego, który w ciągu 30 dni musi rozpatrzyć tę sprawę” – oświadczył podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach rzecznik prasowy Młodzieży Wszechpolskiej Mateusz Marzoch.
"Marsz Powstańców Śląskich odbywa się od 8 lat, nigdy nie było z tym marszem żadnych problemów, nie było ekscesów. Wczoraj nie było żadnych złych haseł głoszonych przez organizatora czy uczestników, marsz przebiegał spokojnie. Czekaliśmy bardzo długo na decyzję policji, która ciągle zapewniała, że usunie uczestników nielegalnego zgromadzenia z trasy. Chciałem podkreślić, że decyzja prezydenta Katowic o rozwiązaniu zgromadzenia była motywowana politycznie" – dodał przewodniczący niedzielnego zgromadzenia Łukasz Kolada z MW.
Działania policji po decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia określili jako "niewspółmierne" w porównaniu do podejmowanych wcześniej wobec uczestników nielegalnej kontrmanifestacji.
"Narodowcy oczywiście mają prawo odwoływać się w sprawie rozwiązania zgromadzenia. Ze swojej strony jestem przekonany, że podjąłem słuszną decyzję, bo zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców są dla mnie priorytetowe. To paradoksalne, że właśnie to środowisko zarzuca mi uprawianie polityki – podczas gdy sami pod przykrywką promowania idei patriotycznych propagują treści faszystowskie i nacjonalistyczne. Dla mnie i dla większości mieszkańców Katowic nie jest normalne, że na marsz, w założeniu – ku czci powstańców śląskich - przychodzą ludzie w kominiarkach, z transparentami +white boys+ i krzyżami celtyckimi. Nie chcemy oglądać takich scen w Katowicach, czy jakimkolwiek innym mieście” – powiedział w poniedziałek PAP prezydent Katowic Marcin Krupa.
W listopadzie ubiegłego roku głośnym echem odbiła się zorganizowana w Katowicach przez środowiska narodowe demonstracja, podczas której powieszono na szubienicach wizerunki eurodeputowanych PO, głosujących wcześniej za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Przy pomniku Wojciecha Korfantego zgromadziło się wówczas kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy". Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach.