Pytany w TVP1 o to, czy jest nadzieja na to, że wrak Tu-154 wreszcie wróci do Polski, prof. Krasnodębski powiedział: "Myślę, że ten wrak kiedyś wróci do Polski. Ale wróci pewnie wtedy, kiedy nastąpi zmiana władzy w Rosji, a ona nastąpi prędzej czy później".
Jak mówił, prawda o katastrofie smoleńskiej "jest coraz bardziej widoczna". "Myślę, że ta prawda ujrzy światło dzienne, kiedy przyjdzie kiedyś następca prezydenta (Rosji Władimira) Putina - czy będzie się nazywał Nawalny (opozycjonista Aleksiej), czy jakoś inaczej. To jest moment, którego niektórzy ludzie w Polsce się niezwykle obawiają" - powiedział.
Ambasador Federacji Rosyjskiej w Warszawie Siergiej Andriejew w opublikowanym w piątek wywiadzie dla rosyjskiej agencji RIA-Nowosti powiedział, że temat zwrócenia Polsce szczątków samolotu prezydenckiego jest nadmiernie upolityczniony. "Wokół niego sztucznie tworzy się podwyższone zainteresowanie, jakby ta kwestia miała jakieś znaczenie symboliczne. Tymczasem z praktycznego punktu widzenia kwestia miejsca, gdzie znajduje się wrak - czy w Polsce, czy w Rosji - nie ma istotnego znaczenia. Polskim śledczym i ekspertom na wszystkich etapach śledztwa zapewniano do niego dostęp w pełnym zakresie" - oświadczył ambasador.
Andriejew powtórzył stanowisko wyrażane wcześniej przez Rosję, że wrak Tu-154M pozostaje w tym kraju ze względu na wciąż toczące się śledztwo. Dodał następnie: "Kwestia polega na czymś innym: dlaczego do tej pory nie zakończono śledztwa? Przecież obraz katastrofy, jej przyczyny i okoliczności były jasne jeszcze w 2011 roku, kiedy opublikowano raporty naszego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i polskiej komisji Millera. Nie ma od tej pory niczego, co podawałoby w wątpliwość ich główne wnioski. Jednak władze polskie nie kończą śledztwa, wysuwają coraz to nowe wersje, dlatego i rosyjskie śledztwo musi przedłużać swoją pracę".
Szef MSZ Jacek Czaputowicz na środowym spotkaniu z ambasadorem Rosji Siergiejem Andriejewem oświadczył, że nie widzi podstaw do dalszego przetrzymywania przez stronę rosyjską wraku samolotu rządowego, który rozbił się pod Smoleńskiem i oczekuje jego zwrotu. Jak dodano w komunikacie biura prasowego MSZ, Czaputowicz podkreślił też, że Polska oczekuje "zapewnienia swobodnego dostępu do miejsca katastrofy i wznowienia współpracy przy budowie pomnika ofiar".
W listopadzie ub.r. ówczesny szef MSZ Witold Waszczykowski poinformował, że MSZ jest przygotowane do zwrócenia się ws. wraku Tu-154M do trybunałów międzynarodowych. Zaznaczył jednocześnie, że decyzja polityczna w tej sprawie "musi zapaść na wyższym szczeblu". W grudniu Jacek Czaputowicz - jeszcze jako wiceminister spraw zagranicznych - doprecyzował, że resort dyplomacji przygotował w tej sprawie projekt skargi do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.
Czaputowicz przekazał wtedy również posłom zasiadającym w komisji obrony, że wśród rozmówców, z którymi poruszano sprawę zwrotu wraku, znaleźli się b. sekretarz stanu USA John Kerry czy sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Rozmowy toczyły się też m.in. na poziomie wiceministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji oraz podczas spotkań z ambasadorem Rosji. O zwrot występowały też organy prokuratury – przypomniał, jednak strona rosyjska na wszystkie noty o zwrot wraku samolotu odpowiadała negatywnie – że wrak musi pozostać na terenie Rosji do końca rosyjskiego śledztwa. "Śledztwo było chyba 16 razy przedłużane, ostatnio do 10 października, ale zostało z pewnością dalej przedłużone" – mówił wtedy Czaputowicz.
14 grudnia wiceszef MSZ RP Bartosz Cichocki powiedział, że "działania strony rosyjskiej, polegające na braku reakcji na część wniosków o pomoc prawną, na ukrywaniu ważnych świadków, uczestników wydarzeń 10 kwietnia 2010 r. i przetrzymywaniu naszej własności - wraku Tu-154M - nie sprzyjają ujawnieniu pełnej prawdy". Wiceminister dodał, że te działania "zmuszają nas do zastanowienia się nad intencjami strony rosyjskiej w stosunku do nas, nad rolą rosyjskich uczestników ówczesnych wydarzeń".
Do słów Cichockiego odniosła się rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa, stwierdzając, że zarzuty stawiane przez Polskę są "nieuzasadnione". Zapewniła też, że Rosja przekazała stronie polskiej wszelkie informacje.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie polskiego Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, parlamentarzyści i najwyżsi dowódcy wojska. Polska delegacja miała wziąć udział w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.(PAP)