Prezydent USA Donald Trump rozpoczął w piątek swoją 13-dniową azjatycką podroż. Odwiedzi pięć państw, jednak uwaga prezydenta i jego otoczenia będzie się skupiała na kraju, który nie znajduje się na trasie podroży - na Korei Północnej.

Podczas swojej najdłuższej od objęcia urzędu prezydenta (zarazem najdłuższej wizyty urzędującego prezydenta USA w Azji od 1991 roku) Donald Trump odwiedzi kolejno: Japonię, Koreę Południową i Chiny, a więc państwa graniczące z Koreą Północną (Japonia ma granicę morską z KRL-D) a następnie Wietnam, gdzie w mieście Da Nang, w środkowym Wietnamie, będzie uczestniczył w dorocznym spotkaniu przywódców państw Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC). W szczycie APEC weźmie także udział prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin.

Prezydent USA w wywiadzie dla telewizji Fox News w piątek czasu polskiego nie wykluczył możliwości, że podczas szczytu APEC spotka się z Putinem. "Może ponownie spotkam się z Putinem. (...) Putin jest bardzo ważny, ponieważ może nam pomóc z Koreą Północną. Może nam pomóc z Syrią. Musimy rozmawiać o Ukrainie" - powiedział Trump.

Rzecznik władz na Kremlu Dmitrij Pieskow także nie wykluczył możliwości spotkania swojego szefa z amerykańskim prezydentem. Poprzednio prezydent Trump rozmawiał z rosyjskim przywódcą w lipcu b.r. na marginesie szczytu G-20 w Hamburgu.

Od tego czasu, napięte od aneksji Krymu przez Rosję 2014 r. stosunki amerykańsko-rosyjskie uległy dalszemu pogorszeniu. Powodem było uchwalenie w lipcu 2016 r. przez Kongres - w reakcji na ingerencję Moskwy w ostatnie amerykańskie wybory - dodatkowych sankcji gospodarczych wobec Rosji. Prezydent Trump do tej pory jednak nie wprowadził tych sankcji w życie, mimo że termin ich wprowadzenia upłynął 1 października.

Po zakończeniu spotkania APEC w Wietnamie prezydent Trump uda się na Filipiny, gdzie w Manili, stolicy tego kraju, weźmie udział w rozpoczynającym się 14 listopada spotkaniu w szczycie Azji Wschodniej.

Trump jeszcze przed odlotem z Waszyngtonu zapowiedział, że przedłuży o jeden dzień swoją azjatycką podróż, aby wziąć udział w spotkaniu na Filipinach, w którym będą uczestniczyli także przywódcy m.in. Chin, Rosji i Indii. Jeszcze dzień wcześniej, w czwartek, Departament Stanu utrzymywał, że Stany Zjednoczone podczas szczytu państw Azji Wschodniej będzie reprezentował sekretarz stanu Rex Tillerson.

Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, gen. H.R. McMaster, omawiając plany najdłuższej i najbardziej oczekiwanej podróży Trumpa od czasu objęcia przez niego 20 stycznia b.r. urzędu prezydenta, zapowiedział, że prezydentowi podczas spotkań z przywódcami państw Azji i basenu Oceanu Spokojnego będą przyświecać trzy cele: "wzmocnienie międzynarodowych nacisków w celu denuklearyzacji Korei Północnej, działania w celu uczynienia regionu Indochin i basenu Oceanu Spokojnego obszarem wolnym i otwartym oraz zabieganie o wzajemną uczciwą wymianę handlową".

Ten ostatni cel azjatyckiej podroży Trumpa, został bardziej dosadnie przedstawiony w oświadczeniu wydanym przez Biały Dom przed odlotem prezydenta w piątek z Waszyngtonu: "Prezydent uwypukli korzyści wolnego i otwartego handlu i podkreśli, że rządy, które nieuczciwie subwencjonują swój przemysł, dyskryminują zagranicznych przedsiębiorców, bądź ograniczają zagraniczne inwestycje, powinny dostosować się do reguł gry i przeprowadzić reformy gospodarcze".

W Waszyngtonie nikt nie ma wątpliwości, że to przesłanie Białego Domu było skierowane do władz w Pekinie, które podczas ostatniej kampanii wyborczej kandydat Donald Trump wielokrotnie oskarżał o stosowanie nieuczciwych metod w handlu z USA.

Prezydent Trump złagodził jednak swoje stanowisko, kiedy to pozyskanie współpracy Chin w powstrzymaniu prowokacyjnych poczynań władz w Pjongjangu okazało się ważniejsze od ograniczenia astronomicznego deficytu Stanów Zjednoczonych w handlu z Chinami.

W drodze do Japonii, która będzie pierwszym przystankiem w tej podróży, prezydent Trump razem z małżonką Melanią zatrzymał się w piątek (w sobotę czasu polskiego) na Hawajach.

Prezydent spotkał się z oficerami Centrum Dowodzenia Siłami Zbrojnymi USA w rejonie Oceanu Spokojnego (United States Pacific Command - USPACOM) oraz złożył wieniec przed pomnikiem ofiar niespodziewanego ataku japońskiego lotnictwa na bazę amerykańskiej floty wojennej w Pearl Harbor. W ataku zginęło ponad 2400 Amerykanów, głównie marynarzy floty wojennej USA.

Japoński atak dokonany 7 grudnia 1941 roku spowodował przyłączenie się Stanów Zjednoczonych do antyfaszystowskiej koalicji i tym samym przesądził o klęsce III Rzeszy w II wojnie światowej.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski(PAP)