W środę Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, rozpatrując zażalenie obrońcy, uznał zatrzymanie kierowcy Seicento za bezzasadne. Ze względu na niejawność posiedzenia sąd nie podał bliższych informacji o sprawie.
Jak napisano w czwartkowym oświadczeniu - szanując zasadę niezawisłości sędziowskiej i samodzielności jurysdykcyjnej sądu - prokuratura podtrzymuje swoją wcześniejszą opinię, że "w świetle ujawnionych (...) okoliczności zdarzenia, zatrzymanie podejrzanego, które miało charakter formalny, trwało około 2 godzin, na czas wykonywania czynności, było nie tylko legalne, przeprowadzone prawidłowo ale nadto zasadne". Według prokuratury, sąd "uznał zatrzymanie za legalne, przeprowadzone prawidłowo, ale niezasadne".
Obrońca Sebastiana K. mec. Władysław Pociej powiedział, że zażalenie zostało uwzględnione, co oznacza, że sąd uznał zatrzymanie jego klienta za bezskuteczne. "Zostało powiedziane, że to zostało zrobione źle i nie wolno było tego człowieka zatrzymywać" "To była walka o zasady, bo nie wolno człowieka pozbawiać wolności w takiej sytuacji" - podkreślił adwokat. Zaznaczył, że czym innym jest kwestia ustalenia przebiegu wypadku i jego sprawcy.
Do wypadku doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (auto z premier Beatą Szydło jechało w środku) wyprzedzała Fiata Seicento; jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, po czym zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. Ranni zostali premier i funkcjonariusz BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia.
Jak informowała prokuratura i policja, Sebastian K. został przesłuchany bezpośrednio po wypadku w ramach tzw. czynności nie cierpiących zwłoki, realizowanych na miejscu zdarzenia. Według informacji prokuratury wówczas do zarzutu się przyznał; a z protokołu przesłuchania wynika, że jego treść zrozumiał. Podczas drugiego przesłuchania w krakowskiej prokuraturze 14 lutego podejrzanemu towarzyszył obrońca mec. Pociej. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu nieumyślnego spowodowania wypadku.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Krakowie.