Węgierskie i rosyjskie media prorządowe oskarżają Ukrainę o celowe wysyłanie na śmierć zakarpackich Węgrów.

Kampania Węgier i Rosji wymierzona w Ukrainę

Od kilku dni Rosjanie i Węgrzy prowadzą wspólną kampanię propagandową wymierzoną w Ukrainę. Prorosyjskie organizacje znad Balatonu, zbliżone do rządu Viktora Orbána media oraz rosyjskie kanały propagandowe, cytując się nawzajem, oskarżają Kijów o masowy, nieproporcjonalny do wielkości populacji pobór przedstawicieli mniejszości węgierskiej i kierowanie ich na najtrudniejsze odcinki frontu. Prorządowy „Magyar Nemzet” zasugerował nawet, że ukraińska armia celowo opóźnia identyfikację i transport ciał. Artykuły powołują się na historię dwóch żołnierzy: 42-letniego Iwana Fejera i 43-letniego Iwana Hłuchanycza, którzy zginęli w połowie stycznia pod Bachmutem. Obaj Węgrzy służyli w 128 górskiej brygadzie szturmowej z zakarpackiego Mukaczewa.

Media z otoczenia Fideszu, oskarżając władze ukraińskie o celowe wysyłanie na śmierć zakarpackich Węgrów, piszą w sumie o 200 poległych. Taką liczbę podawał też w październiku 2022 r. premier Viktor Orbán. Gdyby była prawdziwa, oznaczałaby, że w stosunku do liczby ludności straty mniejszości węgierskiej najpewniej nie różnią się znacząco od średniej krajowej. Realne dane trudno jednak ustalić. Po pierwsze, pełne dane o ukraińskich stratach są utajnione i pozostaną takie co najmniej do końca wojny. Po drugie, nie wiadomo, ilu dokładnie Węgrów mieszka nad Dnieprem. Spis ludności z 2001 r. mówił o 157 tys., jednak od tego czasu ta liczba zmalała ze względu na emigrację, ułatwioną przez rząd Orbána poprzez masowe rozdawanie węgierskich paszportów, oraz ujemny przyrost naturalny. Po trzecie, od liczby, która jeszcze przed startem rosyjskiej inwazji zbliżała się do 100 tys., trzeba odjąć uchodźców. Stąd historyk Łasło Zubanycz, lider Demokratycznej Partii Węgrów Ukrainy, mówił w marcu 2022 r. zakarpackiemu „Infopostowi”, że liczba jego ziomków spadła już najpewniej poniżej 100 tys.

Tezy z węgierskich mediów kolportują Rosjanie

Według „Magyar Nemzet”, „jedna z kostnic położonych w pobliżu Mukaczewa jest wypełniona ciałami żołnierzy poległych na froncie wschodnim”. Z kolei „Pesti Srácok” pisał o przypadku otoczenia przez wojsko bazaru w Wynohradiwie na Zakarpaciu i wysłaniu na front 70 mężczyzn w wieku poborowym. W obu przypadkach nie podano jednak dowodów na potwierdzenie tych tez. Podobne historie to klasyka rosyjskiej propagandy od początku wojny w 2014 r. Kremlowskie media regularnie piszą np. o przypadkach zatrzymywania pociągów, by wcielić podróżujących nimi mężczyzn do wojska lub Gwardii Narodowej. W rzeczywistości takie historie nigdy nie znalazły potwierdzenia. Tezy z węgierskich mediów prorządowych zaczęli kolportować Rosjanie. O „masowej mobilizacji etnicznych Węgrów do ukraińskiej armii” napisała agencja TASS, a w ślad za nią prorosyjskie serwisy skierowane do Ukraińców w rodzaju portalu Strana.today. Portal jest wprawdzie zablokowany na terenie Ukrainy, ale podawane przez niego treści kolportują dalej popularne kanały na komunikatorze Telegram, które dużo trudniej zablokować.

Zdaniem ekspertów tego typu teksty mają na celu przekonanie Węgrów z kraju, zgodnie z linią Fideszu, że wojna powinna się skończyć natychmiast, bez względu na skutki dla Ukrainy i rozmiar ustępstw wobec Kremla. Towarzyszy im też przekaz głoszący, że kryzys gospodarczy na Węgrzech jest wynikiem unijnych sankcji nałożonych na Rosję. Atmosferę starają się podgrzewać organizacje w rodzaju Węgierskiego Koła Pokoju, które w sobotę zorganizowało kilkunastosobową prorosyjską manifestację pod ambasadą Ukrainy w Budapeszcie. Grupa, na której czele stoi Endre Simó, jest znana z antynatowskich i antyukraińskich wystąpień publicznych od 2014 r., czyli od wybuchu wojny, a w czasie pandemii promowała także treści antyszczepionkowe.

W lutym 2022 r. przerzuciła się niemal wyłącznie na tematykę zakarpacką, krytykując nawet Orbána za pasywność w obronie rodaków z drugiej strony granicy. Współbrzmiące z rosyjską propagandą tezy, gdy są kolportowane przez prorządowe media znad Balatonu, wpływają na mniejszość węgierską na Zakarpaciu. Jak mówi „Infopostowi” Zubanycz, przedstawiciele tego etnosu czerpią wiedzę przede wszystkim z mediów ze „starego kraju”. – O życiu jakiejś węgierskiej znamienitości wiedzą oni o wiele więcej niż o decyzjach politycznych podejmowanych przez Ukrainę – tłumaczył. Jeśli dodać do tego autentyczne pretensje do ukraińskich władz o utrudnianie stosowania języka ojczystego w edukacji, sensacyjne tezy o masowej mobilizacji wymierzonej konkretnie w Węgrów mogą trafić do jakiejś części ludności. ©℗