Unia Europejska nie zorganizuje szczytu z Rosją. Fiasko tego pomysłu podważa pozycję Berlina i Paryża jako stolic mogących samodzielnie dyktować politykę zagraniczną Wspólnoty

Inicjatywę zorganizowania szczytu Unii Europejskiej i Rosji oficjalnie potwierdziła niemiecka kanclerz Angela Merkel, przemawiając w czwartek w Bundestagu.
– Nie wystarczy, by z rosyjskim prezydentem rozmawiał prezydent Stanów Zjednoczonych. Przyjmuję to z zadowoleniem, ale Unia Europejska również musi stworzyć forum do dialogu – powiedziała, nawiązując do szczytu Joe Bidena i Władimira Putina w Genewie.
Kilkanaście godzin przed wystąpieniem Merkel z Brukseli zaczęły płynąć nieoficjalne informacje o tym, że niemiecka dyplomacja forsuje zapisanie zamiaru organizacji szczytu w konkluzjach Rady Europejskiej. Te mieli jednomyślnie przyjąć przywódcy 27 krajów członkowskich w czasie czwartkowo-piątkowego posiedzenia. Szczyty UE–Rosja zostały zawieszone w 2014 r., po aneksji Krymu i rosyjskiej interwencji zbrojnej w Zagłębiu Donieckim.
Pomysł zaskoczył inne państwa, choć już kilka dni wcześniej Merkel sygnalizowała, po spotkaniu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, że Europa po szczycie USA–Rosja powinna zaktywizować kontakty z Kremlem.
Tamę francusko-niemieckiej inicjatywie postawiły Polska i państwa bałtyckie, ale nie były one same.
– Próba wyniesienia dyskusji z Rosją na najwyższy poziom polityczny musi wiązać się z wycofaniem Rosji z agresywnej polityki – przekonywał premier Mateusz Morawiecki.
– Ewentualne wybrane obszary do dyskusji muszą dotyczyć wszystkich państw członkowskich. Nie można wybierać sobie à la carte tematów, które komuś pasują, a zapominać o fundamentalnych problemach związanych z polityką Federacji Rosyjskiej wobec sąsiadów – mówił szef polskiego rządu. Źródła unijne informowały, że za propozycją Paryża i Berlina opowiedziały się dwie trzecie liderów. Wśród jednej trzeciej, która była przeciwko, znalazły się też Holandia i Szwecja.
– By Europa była graczem, a nie polem gry, musimy prowadzić dialog z Rosją. Ale wystosowanie zaproszenia do Brukseli przez liderów 27 krajów będzie postrzegane jako nagroda i dzieje się za szybko – mówił holenderski premier Mark Rutte. Pytanie, czy Merkel i Macron nie zaproszą Putina na szczyt w bardziej kameralnym gronie.
– Nie mam obsesji na punkcie szczytu z udziałem „27” – mówił francuski prezydent. – Nie potrzebuję szczytu UE, by zobaczyć się z Władimirem Putinem. Widziałem się z nim kilka razy jako prezydent i nadal będę się z nim spotykał – dodawał.
Fiasko niemiecko-francuskiej inicjatywy jest jednak postrzegane jako prestiżowa porażka obu stolic, które dążą do kształtowania wspólnotowej polityki zagranicznej w myśl oficjalnie głoszonej idei suwerenności europejskiej. Paryż i Berlin chcą, by UE stała się samodzielnym graczem na scenie światowej, co ma także oznaczać większą asertywność wobec Stanów Zjednoczonych.
Na drodze stoi jednak zasada jednomyślności, obowiązująca w polityce zagranicznej UE, która często paraliżuje unijną dyplomację i uniemożliwia podjęcie szybkich kroków. Stąd pojawiający się w Berlinie pomysł odejścia od konieczności osiągania jednomyślności w kwestiach związanych z polityką zewnętrzną.
„Źle przygotowana inicjatywa, przeprowadzona w złym czasie, została zasłużenie odrzucona” – tak skomentował pomysł na Twitterze niemiecki politolog Nicolai von Ondarza. W jego ocenie fiasko Merkel i Macrona pokazuje, że Niemcy i Francja nie są w stanie samodzielnie dyktować reszcie Unii polityki zagranicznej. I nawet gdyby udało im się znieść jednomyślność na rzecz większości kwalifikowanej, nadal nie byłyby w stanie tak łatwo i bez konsultacji z sojusznikami doprowadzić do radykalnej zmiany polityki wobec Kremla.
Moskwa liczyła na sukces Berlina i Paryża w forsowaniu idei szczytu. Dla Putina już spotkanie z Bidenem było osiągnięciem, które podawano jako przykład skuteczności starań rosyjskich władz o odzyskanie pozycji, jaką w czasach zimnej wojny miał Związek Radziecki. 22 czerwca, w 80. rocznicę niemieckiej agresji na ZSRR, rosyjski prezydent opublikował na łamach „Die Zeit” artykuł wzywający do „odbudowy wszechstronnego partnerstwa z Europą” w kwestiach związanych z „bezpieczeństwem i stabilnością strategiczną, ochroną zdrowia i edukacją, cyfryzacją, energetyką, kulturą, nauką i technologiami, rozwiązywaniem problemów klimatycznych i ekologicznych”. Jednocześnie po raz kolejny wypomniał Zachodowi poszerzenie NATO o państwa naszego regionu, a nawet obciążył winą za… aneksję Krymu.
– Prezydent Putin jest zwolennikiem mechanizmu dialogu i kontaktów między Brukselą a Moskwą. Bardzo uważnie przyglądamy się szczytowi w Brukseli i ocenami na temat potencjalnego dialogu – mówił przed rozpoczęciem spotkania unijnych przywódców rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.