Gest rebeliantów z filmu „Igrzyska śmierci” stał się symbolem oporu przeciw puczowi w Birmie. Młodzi ludzie, którzy organizują się w mediach społecznościowych, powtarzają drogę starszego pokolenia w walce z dyktaturą wojskową.

Dwa dni po puczu generałów internauci w Birmie zaczęli przesyłać sobie zdjęcie personelu medycznego szpitala w Rangunie. Blisko 30 osób w maskach medycznych, w niebieskiej odzieży ochronnej z czerwoną wstążką, unosi w górę dłonie z trzema złączonymi palcami.

Gest szybko powtórzyli lekarze z centrum leczenia Covid-19 w Mandalaj z transparentem „Wspieramy Ruch Obywatelskiego Sprzeciwu” i politycy partii Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) Win Htein i Kyi Toe.

„To gest z filmu +Igrzyska Śmierci+. Wszyscy go znają!” - mówi PAP Ze That Tun, student z Sittwe w stanie Rakhine. W filmie, który powstał na podstawie cyklu futurystycznych powieści Suzanne Collins, uniesione w górze trzy palce wyrażają bunt przeciw autorytarnym rządom.

„Film jest popularny wśród młodzieży i studentów, więc ludzie to szybko podchwycili” - opowiada 24-letni student historii. Kilka dni po przewrocie z 1 lutego Birmańczycy wyszli na ulice największych miast.

Gest trzech palców podchwycili również protestujący pracownicy ministerstwa elektryczności i energii na bazarze Myoma w stolicy, Naypyidaw, przebrane w kostiumy księżniczek z filmów Disneya studentki wydziałów sztuki, lingwistyki i ekonomii Uniwersytetu w Rangunie oraz mnisi z klasztoru Shwe Nya Wah w tym mieście.

Wcześniej gest z „Igrzysk śmierci” wykorzystywali studenci protestujący podczas puczu w sąsiedniej Tajlandii i młodzi prodemokratyczni demonstranci w Hongkongu w 2014 r.

„Na początku ludzie bili wieczorami w garnki i patelnie jak za czasów generała Sein Lwina” - mówi PAP Gabriel Ko Lay, wspominając 1988 r., gdy ówczesny prezydent, nazwany "rzeźnikiem Rangunu", nakazał strzelać do protestujących. W podobny sposób ludzie odganiali złe moce, czyli armię, gdy w 2007 r. buddyjscy mnisi wyszli na ulice podczas „szafranowej rewolucji”.

2 lutego wieczorem przez Rangun znów przeszła ogłuszająca fala dźwięków wydawanych przez uderzane metalowe garnki i talerze, do których dołączyły klaksony samochodów.

„Złe wspomnienia. Nigdy nie wierzyłem, że to wszystko może się powtórzyć” - mówi 54-letni Ko Lay zapłakanym głosem.

„Myślałem, że przewrót nigdy się nie wydarzy, aż do dnia, w którym się wydarzył” - podsumował odczucia Birmańczyków młody poeta Mg Saung Kha w rozmowie z gazetą „Frontier Myanmar”.

„Nasz kraj jest młody i ma energię, by walczyć z reżimem” - mówi PAP Khaing Kyaw, 52-letni finansista z Rangunu. Mediana wieku w liczącej 54 mln mieszkańców Birmie wynosi 29 lat. „Oni komunikują się przez internet, tworzą własne znaki i kod porozumiewania się, jak ten gest trzech palców. To wspaniałe” - dodaje.

„Chcemy pokazać, że młode kobiety też biorą udział w proteście przeciw przewrotowi wojskowemu” - powiedziała reporterowi „Frontier Myanmar” jedna z ponad 100 uczestniczek protestu, przebranych w stroje księżniczek z filmów Disneya. „Myślałyśmy, że te kostiumy są oczywistym sposobem, by to wyrazić. Jesteśmy młode, wykształcone i całkowicie przeciwne puczowi” - dodała.

Kilka lat temu Danny Li wrócił z emigracji do Mandalay, żeby otworzyć kawiarnię ze świeżo mieloną kawą z rodzimych plantacji. Jak na razie Birmańczycy piją tylko rozpuszczalną kawę i Li jest pionierem. „Pewnie nie wróciłbym, gdyby wtedy krajem rządziła wojskowa junta. Ale wraz z demokracją kraj otworzył przed nami ogromne możliwości” - podkreśla.

Kawiarnia prowadzona przez Li znajduje się w okolicy kabaretu Wąsatych Braci, którzy podczas rządów armii drwili z wojskowych. Dwóch braci na sześć lat trafiło do obozów pracy. Zdaniem 34-letniego Li jego pokolenie jednak nie pamięta już tych postaci.

Wąsaci Bracia mają jednak naśladowców w młodym pokoleniu. W środę 10 lutego setki młodych ludzi zebrały się nad jeziorem Inya w Rangunie, by protestować przeciwko zakazowi zgromadzeń. Nielegalne są zgromadzenia z udziałem pięciu lub więcej osób, więc młodzież zbiera się w czteroosobowych grupach ustawionych blisko siebie.

„Będziemy tu siedzieć cały dzień” - powiedział „Frontier Myanmar” Mi Sandi, który siedzi w dmuchanym, dziecięcym basenie na brzegu jeziora. „Naprawdę nie możemy zgodzić się na wczorajszą przemoc policji w Naypyidaw” - dodał.

W stolicy kraju policja użyła gumowych kul, armatek wodnych i według relacji świadków padły strzały z broni palnej. Postrzelona w głowę 19-letnia kobieta walczy o życie.

W odpowiedzi 49 policjantów w stanie Kayah, na wschodzie kraju, przeszło na stronę protestujących. W 7-minutowym wideo opublikowanym na Facebooku i opisanym przez „Frontier Myanmar” umundurowani funkcjonariusze podnoszą ręce, wyciągając trzy palce. Potem ściskają dłonie protestujących trzymając transparent „Powiedz +nie+ wojskowej dyktaturze”.