Bardzo dobrze czuję w biznesie i chciałbym dalej w nim pozostać — mówi wywiadzie dla Onetu prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, pytany czy wystartuje jesienią w wyborach z listy PiS. Nie mam żadnych aspiracji politycznych - dodał.

Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, w opublikowanym w środę przez Onet wywiadzie, mówi m.in. o tym, czy wystartuje w wyborach, o fuzji Orlenu z Lotosem czy o Saudi Aramco.

Dziennikarz Onetu zwracając się do Obajtka zauważa: "Lubi pan powtarzać, że nie jest menedżerem z rynku, tylko menedżerem z nadania PiS". Prezes PKN Orlen odpowiada: "Bo to prawda. Niczego nie udaję. Nie będę hipokrytą, jak wielu moich poprzedników na tym stanowisku, którzy próbowali przekonywać, że są fachowcami bezpartyjnymi. To jest duża spółka mocno uzależniona od kwestii regulacyjnych, które są w gestii państwa. Nie da się Orlenu odciąć od polityki, zwłaszcza że to politycy tworzą programy gospodarcze, a działania naszej spółki, żeby były skuteczne, muszą być spójne z wizją na gospodarkę. Tak, jestem członkiem PiS. Mam prawo być w tym obozie".

Daniel Obajtek zaprzecza, że wystartuje jesienią w wyborach z listy PiS. Dopytywany, czy są tacy, którzy go namawiają, mówi, że niedawno ogłaszał strategię i inwestycje na poziomie 320 miliardów zł. "Bardzo dobrze czuję w biznesie i chciałbym dalej w nim pozostać. Nie mam żadnych aspiracji politycznych, bo gdybym je miał, to już bym był w polityce. Miałem na to osiem lat" - zaznaczył.

Jak dodał, nie ukrywa, że prowadzi różne rozmowy i różne tematy są wtedy poruszane przez jego rozmówców. "Natomiast moja odpowiedź wciąż brzmi +nie+" - zaznaczył.

Prezes Orlenu pytany, czy opozycja po przejęciu władzy może unieważnić sprzedaż części Rafinerii Gdańskiej, odpowiedział: "Nie wyobrażam sobie tego. To wywołałoby międzynarodowy skandal, nie bylibyśmy już nigdy poważnie traktowani jako partnerzy w biznesie. Zresztą ten proces jest już tak zaawansowany, że moim zdaniem to jest po prostu niemożliwe. Szanujmy decyzje akcjonariuszy. I nie chodzi mi tylko o Skarb Państwa. Przypomnę, że za fuzją Orlenu z Lotosem zagłosowało około 99 proc. akcjonariuszy".

Dopytywany, czy była realna alternatywa dla Saudyjczyków przy sprzedaży części rafinerii gdańskiej, stwierdził: "Z Komisją Europejską negocjowaliśmy trzy lata. W tych rozmowach udział brały też niezależne firmy doradcze, konsultingowe. To były setki godzin ciężkich negocjacji, bo wiadomo, że jeśli jesteśmy w Unii Europejskiej, to Komisja Europejska musi zbadać, czy firma, która powstanie z połączenia dwóch podmiotów, nie zaburzy konkurencyjności na rynku".

Jego zdaniem "Bruksela zrozumiała, że w Polsce nie było firmy, która mogłaby przeprowadzić transformację energetyczną". "Wynegocjowaliśmy warunki, wśród których była sprzedaż części rafinerii i większości stacji Lotosu. I zaczęliśmy szukać partnerów" - dodał.

Zapytany, do ilu firm wysłał zapytanie, odpowiedział, że do 36, a ile było zainteresowanych, wskazał, że pięć, może sześć. "To był trudny czas, bo rafinerie traciły na znaczeniu w Europie. Świat dyskutuje o wodorze i samochodach elektrycznych. Nie ma wielkiego zainteresowania zakładem, który przerabia ropę. Tu nie było kolejek. Więcej firm zainteresowało się stacjami benzynowymi. Ale na końcu zostały tylko dwie firmy" - mówił.

Obajtek zaznaczył, że wybrano Saudyjczyków, bo to największa firma na świecie inwestująca w najnowocześniejsze technologie. "Chcieliśmy budować nowe sojusze. Zresztą nie tylko my z nimi współpracujemy, również np. francuski Total. My z Saudyjczykami już wcześniej nawiązaliśmy współpracę w obszarze dywersyfikacji dostaw ropy. A to nie jest łatwy proces" - powiedział.

Zaznaczył, że potrzebny jest partner stabilny, z odpowiednim rodzajem surowca, który na dodatek nie znajduje się gdzieś na drugiej półkuli. "Bo ważny jest też koszt transportu. To musi się wszystko spinać, bo wpływa na cenę. Arabia Saudyjska to jedyny dziś dla nas realny kierunek" - tłumaczył.

"Przy czym początkowo rozmawialiśmy tylko o niewielkich udziałach, ale na to Komisja Europejska się nie zgodziła. W ramach warunków zaradczych oni musieli dostać +do ręki+ też część produkcji, którą sprzedadzą na rynku" - powiedział szef Orlenu.

Jak mówił, nie chce się wypowiadać na temat aktywności Arabii Saudyjskiej na arenie międzynarodowej. "To jest suwerenne państwo. Wolę się skupić na biznesie. A na tym polu wszyscy z nimi współpracują, również kraje Europy Zachodniej. My z Saudyjczykami podpisaliśmy umowę nie tylko na sprzedaż części rafinerii, zakup ropy, ale też na badania i rozwój. I to trzeba traktować jako jedną całość. Tak duże firmy, jak Orlen buduje się dzięki sojuszom biznesowym. Saudi Aramco też zbudowało się na sojuszu, tyle że z Amerykanami. Z kim mamy współpracować, jeśli nie z największym producentem ropy na świecie" - pytał Obajtek.

Dopytywany, czy bliska współpraca Saudyjczyków z Rosjanami mu nie przeszkadza, zauważył, że Arabia Saudyjska pomaga też Ukrainie. "A niedawno saudyjski szef MSZ był w Kijowie i zadeklarował przekazanie dodatkowych 400 mln dolarów w ramach pomocy humanitarnej. Pan mówi o współpracy z Rosją. Większość krajów nie może sobie pozwolić na natychmiastowe i całkowite wymazanie kontaktów handlowych z Moskwą" - powiedział.

Przypomniał, że Orlen od Rosji odciął się na początku wojny. "Przestaliśmy kupować rosyjską ropę na spotach. Nie przedłużaliśmy kontraktów z tamtego kierunku. Pozostała nam tylko jedna umowa, która stanowiła 10 proc. dostaw" - powiedział.

Tłumaczył, że Orlen nie mógł zerwać tej umowy, bo miałby "potężne straty, które zachwiałyby bezpieczeństwem spółki". "Czekaliśmy na unijne sankcje. Premier Morawiecki o to zabiegał. Liczyliśmy na to, że Unia Europejska wyrówna szanse rynkowe. Nie może być tak, że my byśmy odcięli się od tańszej ropy, a reszta Europy nie. Powtarzałem to wielokrotnie, podkreślając, że czekamy na europejskie sankcje. Zresztą – pomijając wszystko inne – gdybym zerwał tę umowę, i tak te pieniądze, prędzej czy później, trafiłyby do Moskwy" - mówił.(PAP)

aop/ amac/