Choć mówią o sobie, że są "narodem łagodnych obyczajów", przy wysłannikach fiskusa nieraz puszczają im nerwy. Wkrótce Portugalczycy mogą słono zapłacić za obrazę kontrolera z urzędu skarbowego.

Od nowego roku fizyczny lub werbalny atak, a także niepodporządkowanie się poleceniom inspektorów podatkowych, będzie przestępstwem ściganym z urzędu. Za jego popełnienie będą grozić wysokie grzywny, a nawet kara pięciu lat więzienia.

Pracownicy fiskusa otrzymają specjalny status, który ma im zagwarantować ochronę przed atakami ze strony niezadowolonych podatników.

Odkąd Lizbona pogrążyła się w kryzysie, jednym z głównych celów rządu stała się walka z wszechobecną szarą strefą, która rocznie mogła sięgać nawet jednej czwartej krajowego PKB. Na ulice portugalskich miast wyszły tysiące kontrolerów skarbówki, sprawdzających czy przedsiębiorcy wydają paragony za sprzedane towary i usługi. Działania te przyniosły skutek - zyski z podatków w ostatnim roku zaskoczyły nawet ministerstwo finansów.
Wzmożone kontrole spotykają się jednak z coraz częstszymi przypadkami agresji. Jak podkreśla przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Skarbowych Paulo Ralha, praktycznie nie ma dnia, by nie dochodziło do ataków fizycznych i werbalnych. Kontrolerzy podatkowi zostali nawet wysłani na specjalne kursy radzenia sobie z cudzą agresją.