- Drony mają to do siebie, że czasami wybijają się na niepodległość - tak Donald Tusk skomentował zaginięcie wartego 100 tys. złotych latającego aparatu. - Jeśli ktoś go znajdzie, niech zaniesie na najbliższy komisariat - dodał Tomasz Siemoniak, szef MON. Firma produkująca zaginionego drona zaprzestała poszukiwań, bo - jak tłumaczy - koszty poszukiwania na dużej przestrzeni przewyższają wartość obiektu. Firma zaznaczyła, że urządzenie nie zawierało żadnych wrażliwych danych i zobowiązała się dostarczyć wojsku taki sam, fabrycznie nowy aparat latający.